Historia pewnego szampana przypomniała mi podobną nieco historię z naszego domu…
Dawno dawno temu przyrządzało się u nas tzw. piwo drożdżowe. Z drożdży, nie chmielu, i bez alkoholi, więc zdatne dla bardzo wówczas nieletnich Sobros ;) Mieliśmy taką dużą beczkę, chyba po jakimś prawdziwym piwie, w której to się warzyło. Zatkane było od góry plastikową pompką z kranikiem. To chyba był dar od Niemców, stąd takie niepeerelowskie bajery ;)
Pewnego dnia brat stwierdził, że pompka się wysunęła nieco. Mama na to zwyczajnie wcisnęła ją z powrotem, no bo skoro wystaje, to trzeba wcisnąć, nie? Niedługo potem rozległ się huk. Wszyscy przylecieli zobaczyć co to, a tu na suficie nad beczką duża beżowa plama a pompka z kranikiem znalazła się gdzieś na drugim końcu pomieszczenia, zderzywszy się wcześniej z półką z przyprawami, w związku z czym wszystko było nimi zasypane.
Dzisiaj mama się z tego śmiała do rozpuku, ale wtedy było jej znacznie mniej do śmiechu ;)
:)))))
PolubieniePolubienie