Siedzę sobie przy komputerze, patrzę na zegar – około 2:30. Za chwilę patrzę: około 3:30. Jeszcze przed chwilą było „dość wcześnie” a za moment już „o cholera, jak późno”.
W czasie jesiennej zmiany czasu pociągi muszą przystanąć na godzinę, żeby zegary je dogoniły. A podczas wiosennej? Teleportacja?…
Brat zapomniał o zmianie i wstał do pracy godzinę później niż zamierzał [tak pracuje w niedzielę, i lepiej nie pisać gdzie moe pracować osobnik z dyplomem magistra ;)]
W Australii odbywa się jakaś sportowa megaimpreza narodowa, w związku z czym przesunięto zmienę czasu o parę tygodni, żeby biedni fani się nie pogubili. Czytałem o tym w kontekście Javy, ale problem jest ogólniejszy. JRE zostało zaktualizowane i uwzględnia tę zmianę od wersji najnowszej, która wyszła już jakiś czas temu, ale komputery generalnie nie lubią takich rzeczy. Ktoś wie skąd/czy np. takie Windowsy wiedzą o kaprysach władz ustawodawczych gdzieś na antypodach?… Współczuję wszystkim programistom, którzy kiedykolwiek mieli do czynienia z kalendarzami.
Chrony mi przestawił zegar, ale Winda pewnie będzie chciała się popisać zaradnością i przestawi jeszcze raz. Gdyby jeszcze Linux sam z siebie (za pomocą jakiegoś programu systemowego, rzecz jasna) chciał przestawiać, to by dopiero była zabawa!
Jeden z komentatorów w wyżej wymienionym linku dorzucił, że w USA różne stany różnie implementują zmiany czasu, poza tym, że jedne mają te zmiany, a inne nie. I jeszcze takie kwiatki, jak to, że zmiany czasu obowiązują w okręgach, które są efektywnie przedmieściami Chicago, ale znajdują się w sąsiednim stanie, w którym zmiany czasu nie obowiązują. Groch z kapustą.
I niech ktoś mi pokaże jakie są te „kolosalne” oszczędności w energii, które żeniby dzięki temu mają