Sensacja! Jezuch stał się dziś pełnoprawnym studentem wraz z doliczeniem do grona ocen pierwszej w swojej studenckiej historii dwói!
Ja to piszę żartobliwie, bo przyzwyczajałem się do tego już od wczoraj (co to za student, który wszystko zaliczył?) (no, był jeszcze po drodze jeden WF, ale on się nie liczy ;)), ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że projekt był czteroosobowy i moja niemożność wykonania swojej części uderzyła też w pozostałych (w sumie tylko dwóch, bo czwarty kolega się nawet nie pojawił, a wcześniej różnie z nim bywało). Oni dostali po trójce a ja naturalnie nie mogłem być oceniony tak samo. Zgadzam się z tym w zupełności [BTW: trzeba było widzieć jak na samym wstępie modelowo zrzucili całą winę na mnie ;)]
No i nareszcie mogłem dokonać rytualnego odnistalowania całego tego microsoftowego badziewia i w końcu mieć to w nosie, mimo teoretycznej szansy oddawania za tydzień (do czego mnie profesor zachęcał). Spokój ducha jest cenniejszy niż jakaś tam marna ocena.
No a średnia skumulowana opadła może o dwie setne ;)