Złośliwiec Bratbud mnie zberkował. Pewnie chce ode mnie wyciągnąć moje ciemne sekrety! Ponieważ jestem aspołecznym typem, powinienem tego nie cierpieć, ale tak się składa że nie nie cierpię. Jako młodociany mruk nie zadawałem się z rówieśnikami, ale jak (przypuszczalnie) każdy, chciałem być zauważony, w związku z czym z chęcią się wpisywałem do tzw. „Złotych myśli” – o ile ktoś przypomniał sobie o moim istnieniu. Ale chyba przestali sobie o mnie przypominać kiedy jako „sympatię”, w wyniku giczej ignorancji, wpisałem swojego kolegę (podzielającego zamiłowanie do matematyki). W każdym razie najwyraźniej od zawsze wolałem się wyrażać poprzez pismo niż poprzez mowę.
Zdaje się, że tradycją jest wyjaśnić na czym całe to szaleństwo polega. Mam wymienić pięć rzeczy, które prawdopodobnie mało kto o mnie wie. Ponieważ jestem skryty antysocjal, powinno takich rzeczy być nie pięć, a co najmniej pięćset, ale Ordnung muss sein. Niech się rozpocznie ekshibicjonizm!
- Na brzuchu mam trochę podłużne znamię. Dokładnie na tej samej wysokości i po tej samej stronie na plecach mam podobne – zupełnie jakby mnie ktoś przebił włócznią. Na lewym nadgarstku mam jeszcze jedno znamię, które wygląda jakbym kiedyś był przybity do krzyża ;)
- Przypuszczam, że spora część spotykających mnie osób uważa, że jestem gejem [ale może to tylko paranoja]. W związku z tym prawdopodobnie do „rzeczy, które mało kto o mnie wie” należy też stwierdzenie, że nie jestem gejem ;)
- (Kto mnie widział ten wie, ale z Joggera znajdzie się niewiele takich osób) Mam długie włosy – od mniej więcej pierwszej połowy podstawówki nieprzerwanie do dziś. Wąsik i bródkę mam z lenistwa ;)
- Nie zawsze byłem ponurym gburem. Moja pierwsza ksywka to „Promyczek” – nie wiem kiedy przestali tak na mnie mówić, ale chyba dość szybko ;)
- Utrzymuję listę przypadków sugerujących, że przynajmniej przez moment zainteresowała się mną jakaś dziewczyna. Ponieważ liczebność tego zbioru jest nieduża, nie muszę tego nigdzie zapisywać i nie ma ryzyka, że pozapominam; do tej pory są trzy „incydenty” prawie pewne, jeden którego sobie nie przypominam, ale sugerowany przez „drugą stronę”, jeden przypuszczalny, ale niepotwierdzony, jeden nieprawdopodobny i jeden tajemniczy. Większość wydarzyła się w czasach podstawówki, niektóre w liceum, te nieistotne później.
Teraz powinienem wybrać pięć ofiar do dalszego molestowania. Przede wszystkim uważam, że pięć to za dużo. Poza tym jestem nieśmiały i jestem śmiertelnie przerażony, że tak wytypowane osoby się na mnie obrażą ;) Ale niech będzie… Trzy. (I Pan powiedział: „Wpierw wyjąć musisz świętą zawleczkę. Potem masz zliczyć do trzech, nie mniej, nie więcej. Trzy ma być liczbą do której liczyć masz i liczbą tą ma być trzy. Do czterech nie wolno ci liczyć, ani do dwóch, masz tylko policzyć do trzech. Pięć jest wykluczone. Gdy liczba trzy jako trzecia w kolejności osiągnięta zostanie, wówczas rzucić masz święty Granat Ręczny z Antiochii w kierunku wroga, co naigrawał się z ciebie w polu widzenia mego, a on kity odwali”.)
- Mucha (żeby nie czuła się osamotniona)
- Łasic (a co!!)
- Blue (bo ostatnio mało się tam dzieje)
[mental note to self: no przyznaj się, skrycie liczyłeś na to, że to cię w końcu dosięgnie! i nawet się przygotowałeś zawczasu! i tylko udawałeś że sie zastanawiasz przez wieczór, noc i przedpołudnie!]