Tu jest jakiś nietoperz

Urodziłem się z pewnym defektem. Defekt polega na tym, że słyszę rzeczy, których normalni ludzie nie słyszą. Słyszę włączony kineskop. Słyszę kiedy wiatraczek od procesora grozi zatarciem. Słyszę kiedy student siedzący obok na wykładzie bawi się składanym stolikiem i nie ma pojęcia jakie denerwujące dźwięki generuje. Słyszę też nietoperze. I właśnie już trzecią noc słyszę przez otwarte okno (wcześniej nie było motywacji by otwierać), że jakiś tu lata. Trochę to dziwne, bo to taka mało nietoperzowa okolica. Pewnie zamieszkał w takim raczej zaniedbanym (delikatnie mówiąc) świdermajerze, który stoi sobie obok osiedla i pomiędzy dwoma świecącymi burżujstwem willami…

Czuję się niekonwencjonalny

OK, umieszczam to tutaj nie dlatego, że ulegam modom, ale dlatego, że porównanie z rzeszą pozostałych ofiar wygląda, powiedzmy, interesująco ;) [hint: trzeba kliknąć w to lewe coś pod (za przeproszeniem) flashem, które coś czasem pokazuje się jako biała plama] Analiza psychologiczna nawet trochę pasuje. Tylko ten dziki kot… Chyba tylko dlatego, że wszystko pozostałe też nie pasuje ;)

http://dna.imagini.net/friends/swf/widget.swf

Trawa za płotem

Na osiedlu jest płot, za którym trawa jest zielona. Nie „bardziej zielona”; przed nim są żółte kikuty. Za płotem trawa nie była koszona. Przed płotem – była.

Skoro już jesteśmy takie amerykanofile i zaimportowaliśmy maniakalne koszenie trawy (wszyscy kochamy to pierdzenie silniczków pod oknem a nad ranem, prawda?), to może jeszcze zaimportować wiedzę jak należy kosić trawę. Bo teraz, z tego co widzę, wygląda to bardziej na ekologiczny wandalizm.

Jezuch kontra Natura

Właśnie dziś mam wyjść i właśnie dziś zbiera się na burzę. No pfff! ;)

[No dobra, wczoraj też się zbierało… a może raczej „zbierało”; popadał tylko deszczyk przy pełnym słońcu. Za to o drugiej w nocy bardzo ładnie błyskało nad Warszawą – zbyt jednak daleko, by było coś słychać…]

Czas powrotów

Historia kołem sie toczy. Co jakiś czas nadchodzi czas zmian, po nim nadchodzi czas refleksji, że zmiany były do bani i wtedy jest fala „powrotów do korzeni” (czasem, jeśli starzy wyjadacze ciągle bujają w obłokach, zastępują ich młodsi i silniejsi, a zawstydzeni starzy „powracają” w następnym cyklu).

Słucham nowej płyty pewnego znanego zespołu metalowego i po raz kolejny czuję się zaintrygowany. Właśnie jesteśmy w środku takiej fali.

Corrosion of Conformity („In the Arms of God”), Queensryche („Operation: Mindcrime II” – dowód, że nie wszystko złoto co się świeci), Slayer („Christ Illusion”), Machine Head („The Blackening”), Type O Negative („Dead Again” – przypadek syndromu „St. Anger”1), Paradise Lost („In Requiem”), Rush („Snakes & Arrows” – jaki Manowar ;)) i jeszcze najwyraźniej Marilyn Manson („Eat Me, Drink Me” – nie miałem okazji potwierdzić, ale brzmi obiecująco).

Czy coś przegapiłem?


1 Który to album najwyraźniej był pierwiosnkiem tej fali. Metallica jak zwykle wyprzedza wszystkie trendy ;)