Organoleptyka

Nie jestem wzrokowcem (sztuki wiualne mnie nie ruszają, może poza kinem – ale malarstwa nigdy chyba nie zrozumiem). Jestem słuchowcem (muzyka… – i wszystko jasne). Ale sporą część świata poznaję również węchem (chociaż nie mogę powiedzieć czy bardziej czy mniej niż przeciętny obywatel). Znajoma się ze mnie nabija(ła?), że, chociaż podobno jestem quasi-abstynentem, kiedy dała mi podczas wieczorku melomanckiego (znów ta muzyka!) grzańca, pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem, to wchłonąłem wraz z głębokim oddechem bogaty bukiet zapachów. Zupełnie jakbym zgrywał konesera, tyle że to był mój pierwszy i totalnie naturalny odruch.

I, jak zwykle, cały ten przydługi i nieciekawy wstęp służy jako kontekst do czegoś jeszcze mniej interesujacego. Wchodzę do kuchni, a tam leży kawał sera. Niby teoretycznie żółtego, ale okropnie bladego. I dziurawego jak Windows. No to co – pierwszy, totalnie naturalny odruch to wziąć i wchłonąć…….. Eyyyyyygh, drugi, totalnie naturalny odruch to odstawić czym prędzej jak najdalej od nosa. Po czym w trzecim odruchu przypomniało mi się powiedzonko, chyba z czasów komuny:

„Ser szwajcarski jest za drogi, więc powąchaj moje nogi”….

4 uwagi do wpisu “Organoleptyka

Dodaj odpowiedź do Czajna Anuluj pisanie odpowiedzi