Kryzys

W Firmie Dyrektor Działu jest bardzo zmartwiony. Jest zmartwiony, bo nie udało się nikogo zatrudnić do naszego Zespołu. I będzie u przełożonych wyglądało, że nie zatrudnia (szczerze mówiąc nie mam pojęcia dlaczego powinien, ale tak mówił Kierownik, i mówił też, a właściwie taka była implikacja, że to jest źle).

Kryzys, motyla noga.

[Jeden koleś (właśnie koleś — Kierownik przejrzał co nieco CV, przemaglował co nieco osób za tymi CV, i zawsze był to jakiś koleś; a gdzie piękne, inteligentne geekienki?), który był naszą jedyną nadzieją, zażądał 48 godzin „do namysłu” i namyślił się, że woli Polski Oddział Pewnej Zagranicznej Firmy — zagranicznej, a zatem bardziej niż Firma dotkniętej kryzysem. I znów ten kryzys, kurcze pióro.]

Mądrości z biblioteki

Zapisałem się, wypożyczyłem jedną, drugą, dziesiątą książkę, i dzisiaj czytam:

Wkrótce pożegnaliśmy się i odeszli.

Ktoś wcześniej wypożyczający ten egzemplarz zauważył użycie formy gramatycznej, która jest dziś zdecydowanie na wymarciu, i dopisał na marginesie: „śmy”.

Cóż, mi też się rzuciło w oczy, ale mimo wszystko jestem jednak trochę oczytany i zauważyłem tylko z rozpędu… Oto jak wykształcenie może popsuć frajdę przekonania, że się poprawiło zawodowego redaktora!

Jezuch mądrzeje?

Jakiś czas temu miałem wyrywany ząbek (będzie jeszcze jeden), siódemkę (ten drugi to tez siódemka). Być może co bardziej spostrzegawczy czytelnicy się zorientowali, po tym jakie niemądre rzeczy piszę, że nie mam zębów mądrości. Ani jednego. Dentystka też to zauważyła, ale skomentowała to tylko tak, że po wyrwaniu tej siódemki może mi się zacząć wyrzynać ósemka (było ją tam widać przez dziurę, to znaczy ja nie widziałem, ale wierzę, bo słyszałem jak narzędze dentystyczne stuka o ściankę). Znaczy się, groźby.

I istotnie, coś ostatnio jest nie tak. Coś jakby pobolewa. Sęk w tym, że nie tam, gdzie powinno. To znaczy nie za tamtą siódemką. Nie mogę się powstrzymać i muszę to powiedzieć: ale głupie te zęby mądrości!

Elyta

O co z tym wszystkim chodzi, że zacząłem dostawać przez GG [nie rozwinę skrótu, bo jest niecenzuralny] masę spamu reklamującego jakieś testy inteligencji? Takie co mówią „Masz na to potencjał? Należysz do elity?” I to właśnie zaczęło się mniej więcej wtedy, kiedy się okazało, że istotnie należę do elity [mryg, mryg].

Nie życzę sobie więcej przesyłek od jakiegoś tam plebsu!

Ridiculously cute

Podczas tegorocznej konferencji Linux Conf.au (LCA) odbyła się aukcja dobroczynna na rzecz badań nad chorobą trzebiącą diabły tasmańskie (konferencja ma w tym roku miejsce w Tasmanii właśnie). Opis tej aukcji dostarczył mi określenia, którego poszukiwałem, a które złośliwie nie chciało mi się nasunąć samo: adekwatną, zwięzłą charakterystykę wspomnianych zwierzątek. Zwycięzcą jest: ridiculously cute. Bo czyż nie są one niedorzecznie przesłodkie?

Głupie pytania, część 51.

Jakie jest prawdopodobieństwo, że „ten jedyny” / „ta jedyna” znajduje się w najbliższej okolicy, i że jest w tej samej kategorii wiekowej, a nawet że w ogóle istnieje? (Świat jest duży, ludzi jest dużo, a „ten jedyny” / „ta jedyna” tylko jeden / jedna, a i obszar poszukiwań jest mocno ograniczony). Czy można ustalić gęstość „tych jedynych” populacyjną (na 1000 osobników) i przestrzenną (na km2)? (Zakładając, że statystycznie prawie każdy znajduje „tego jedynego” / „tę jedyną”, to musi być ich więcej na całym świecie niż tylko po jednej sztuce.)

Wicie rozumicie, staram się oszacować swoje szanse.

Edyt: Zapomniałem być może o najważniejszym: jakie jest prawdopodobieństwo, że „ten jedyny” / „ta jedyna” jest wolny / wolna? (Zwłaszcza w moim wieku, szczytowym punkcie wieku rozrodczego.) Ale to jest tak wielkie pole do popisu dla nadinterpretacji i przesadnego analizowania, że chyba lepiej żebym nie zaczynał ;)

Gra i Buczy

Wszystkie te Miński, Tuski i takie tam są oczywiście zajebiste, ale mimo wszystko początki ciągle są najlepsze. Przede wszystkim dlatego, że to początki, ale nie tylko, nie tylko…

Pierwsze dźwięki „Locust Star” skłaniają do refleksji [takie to dobre]. Chyba zrozumiałe, że słysząc je na koncercie cieszyłem się [prawie] jak dziecko. A przecież to zwykłe buczenie.

Zaprawdę, wstyd nie znać. Poważnie. Marsz oglądać!

Kronika Filozofika

Czy szklanka jest do połowy pusta, czy do połowy pełna? – tak brzmi typowy kwalifikator (wg transformaty odpowiedzi) na dwie klasy równoważności: pesymiści i optymiści (odpowiednio). Luką w teorii jestem ja, z odpowiedzią: szklanka jest niepełna. I gdzie mnie to plasuje? (I co ze mnie wyrośnie?) [Mój kubek jest „pełny” dopiero gdy lustro cieczy znajduje się parę milimetrów od krawędzi naczynia, tak na marginesie.]

[Na drugim marginesie anegdota: przyszli do Zespołu handlowcy truć nam d*, że tak długo trwa przyklepywanie Systemu, żeby jakoś wyglądał i dało się go Sprzedać. Ściśle rzecz biorąc został on już Sprzedany, trochę mimo naszych protestów, ale protesty były z drugiej strony mimo marchewki w postaci premii; premia podobno zaklepana, System w zasadzie już przyklepany i wszystko git, prawda? Ale handlowcy i tak przyszli truć d*. W międzyczasie między truciem a zrzędzeniem zapytali Kolegę, czy wg niego filiżanka jest do połowy pełna czy do połowy pusta, na co Kolega spławił ich stwierdzeniem, że nie używa (filiżanek, się domyślam). To mnie chyba wprawiło w filozoficzny nastrój, bo gdy handlowcy poszli precz i z kolei my zaczęliśmy zrzędzić (ale nie truć) i Kierownik (który cały czas się zbierał, bo grypę nabył) się nabijał, że Handlowiec Któryś był rzekł, że już miesiąc temu coś tam był rzekł, ale nikt tak naprawdę tego był nie widział, ja oczywiście zapytałem czy drzewo padające w lesie, gdy nikogo nie ma w okolicy, wydaje jakiś dźwięk (w aluzji: handlowiec, który coś mówi, kiedy nikt nie słucha, wydaje jakiś dźwięk). To był Błąd (przy odpowiedniej definicji „błędu”), jako że powiedziałem to do pokoju wypełnionego komputerowymi nerdami (sztuk trzy, w tym ja). I posz-ła lawina! Nerd, przypominam, to wg słownikowej definicji osobnik wysoce inteligentny generalnie nawet jeśli zwykle niezbyt inteligentny interpersonalnie. Skończyliśmy chyba na tym, że głusi „słyszą” kośćmi i zastanawiając się czy Beethoven też z tego korzystał, a skończyliśmy tak blisko początkowego tematu tylko dlatego, że Kierownik jednak przypomniał sobie, że nabył grypę. To byłem ja, Jarząbek, na marginesie.]