W poprzednim odcinku dowiedzieliśmy się, że nie będzie premii. Wtedy jeszcze się nie okazało, że coś tu jest Nie Tak.
Słusznie zauważyłem, że Kierownik Kierownika (to właściwie nie jest ścisłe określenie jego funkcji, ale zostawmy tak) słusznie się nie tłumaczył kryzysem. Kryzysem to zaczął się tłumaczyć Dyrektor, kiedy został przyciśnięty do ściany i zmuszony do wicia się jak piskorz w męczarniach mącenia na temat O Co W Tym Wszystkim Chodzi. Z relacji wyniosłem wrażenie, że on coś Kręci. Niby poniekąd są jakieś oszczędności, ale. Nasza premia nie zależała do tych standardowych, z rodzaju „kółko wzajemnej adoracji klepie się nawzajem po ramionach” — to była uczciwa obietnica, z warunkiem, ale jednak, tym bardziej, że warunek został spełniony. Tym czasem Dyrektor sobie po cichu ją skasował. Gdyby do nas przyszedł i powiedział „sory chłopaki, Firma bankrutuje, nie ma premii”, to może byśmy zrozumieli. [Może. Firma mimo wszystko przyniosła zysk. Mniejszy niż zwykle, ale na plusie i w zakresie ośmiu cyfr (bez groszy).] A tak? „Fajnie chłopaki, że się narobiliście po uszy, w nagrodę dostaniecie obietnicę bez pokrycia i kopa w tyłek! Fajnie, nie?” [Dodam, że Kierownik i Kolega mieli regularnie pod koniec każdego z kilku ostatnich miesięcy po kilkadziesiąt nadgodzin, totalnie bezpłatnie.]
Ale pewien efekt jest: premia będzie. Część. W poniedziałek, być może. A reszta pod koniec kwartału (być może).
Wszystko to oczywiście jest najzupełniej zrozumiałe i oczekiwane, jako że Firma jest dostatecznie duża, by stać się areną korporacyjnego politykowania. A to jest magnes na psychopatów…
[PS.: Prezes też szuka oszczędności. Póki co (być może między innymi) zwolnił kilka sprzątaczek i jednego dyrektora. Ale nie tego. Niestety. Pozostali dyrektorzy złapali się za głowy i pożegnali się rzewnie z wolnym czasem.]