Prawo pierwszej nocy

Prawo pierwszej nocy w post-feudalnej1 rzeczywistości: pierwsza noc po wypłacie to moment, kiedy [statystycznie] pieniądze znikają z konta najszybciej.


1 Właściwie to kusi mnie napisać „neo-feudalnej”; wżdy Prezes jest suzerenem Dyrektora (a przy tym pomazańcem Udziałowców), Dyrektor jest suzerenem Kierownika, a my odwalamy pańszczyznę pod batem Kierownika…

Jedna pokojowa dana

Właśnie sobie uświadomiłem, że ja, samotnik i mizantrop, swój własny pokój, na wyłączny osobisty użytek, w którym mogłem się zamknąć i w którym nikt mi nie siedział za plecami, miałem przez dokładnie dwa lata w ciągu całego życia (i było to dziesięć lat temu).

Moc przyzwyczajenia jest zaiste potężna, skoro jeszcze nie zwariowałem ani nikogo nie zagryzłem.

xxx

Kierownik był zły. Zły i rozbawiony za jednym zamachem. Na oficjalnej stronie Firmy (a konkretnie Spółki Zależnej, w której pracujemy) znalazł prezentację dotyczącą naszego Systemu „przygotowaną” przez jakiegoś marketingowca, który zebrał w nieskładną kupę jakieś tam diagramy, których nie rozumie, zerżnął kilka slajdów z prezentacji Kierownika, a konkretnie z wersji roboczej tejże prezentacji, i bez żadnych konsultacji pchnął w Sieć.

Ponieważ zerżnięta prezentacja Kierownika była wersją roboczą, znalazło się tam kilka niezłych „kwiatków” – wystawionych teraz na cały Internet. Przykład: na jednym zerżniętym slajdzie znajdowały się przykłady konfiguracji Systemu dla różnych grup użytkowników (ilustrowanych postaciami z Simpsonów), w tym także „Internet dla dzieci”. A ponieważ nie mógł tak na poczekaniu podać przykładu jakiejś strony typowej dla tej kategorii, wpisał to, co zazwyczaj programiści wpisują jako znacznik „do zrobienia później”: „xxx”.

A właściwie: http://www.xxx.com

Daaaaaaawno się tak nie uśmiałem.

Warszawka wita prowincję

Kolega Najnowszy opowiedział taką historyjkę:

Mój kumpel z rodzinnego miasta [nie pomnę którego -przyp. J.], niedużej mieściny, przyjechał do Warszawy. I kiedyś poszedł na imprezę. A tam podchodzi do niego jakaś „blachara” i pyta:

– Czym przyjechałeś?

– Ósemką…

– Czym? Czym? Beemką?

– Ósemką… tramwajem…

Podobno prawie umarła ze śmiechu. A kumpel, mocno speszony, czym prędzej się z imprezy wyniósł.

A ja, poważny, dobrze zarabiający informatyk z aglomeracji stołecznej, dojeżdżam do pracy autobusem. I nie zamierzam inaczej.

[Swoją drogą przypominam sobie, że kiedy pierwszy raz zacząłem częściej bywać w stolcy, musiałem się świadomie przyzwyczajać do istnienia sygnalizacji świetlnej. W mojej aglomeracyjnej miejscowości to się po prostu słyszało, że nic nie jedzie i się szło. A pierwsze światła pojawiły się dopiero jakieś 10 lat temu i do dziś są tylko na głównej ulicy (i tylko przeszkadzają)…]

Dlaczego nie piję herbaty

W sierpniowym National Geographic jest artykuł o herbacie. Zasadniczo jest o doli zbieraczek liści ze Sri Lanki, ale jest też przedstawiony jeden Ekspert. Ekspert powiedział, że:

  • Herbatę należy parzyć wodą świeżo przegotowaną (niektórzy mówią, że powinna być prawie przegotowana); to chyba jasne, ale należy dodać, że woda nie może być przegotowana ponownie.
  • Należy pić natychmiast jak przestanie parzyć w wargi. (A w język? Przełyk?)
  • Kategorycznie zakazane jest wyciskanie torebki! (Zwrócili uwagę, że w Polsce nie do pomyślenia jest wyrzucanie ledwo umoczonej, w pełni wartościowej torebki, bo to marnotrawstwo.) Z drugiej strony zalecane jest ponowne zalewanie starych fusów.
  • Reszta jest sprawą kulturową: nasz zwyczaj herbaty z cytryną (przypisywany twardej wodzie zostawiającej wapienny kożuszek) doprowadza do zawału każdego szanującego się Anglika, podobnie jak nas herbata po mongolsku, i tak dalej. Ale to już na marginesie.
  • (Więcej grzechów nie pamiętam.)

Jak bardzo wyraźnie widać, wcale nie piję herbaty, bo nagminnie łamię (chciałoby się rzec: gwałcę) pierwsze trzy z powyższych zakazów. Z pełną premedytacją, trzeba dodać.

Edyt(a): Zapomniałem dodać, że ja tak naprawdę w zasadzie współczuję tym ekspertom. To musi być straszne móc wyczuć, że w hali produkcyjnej były malowane ściany, albo że ją odwiedziła dobrze wyperfumowana dama. Biedactwa…

Samobiczowanie się niszowymi zespołami

Mnemic zrobiony właściwie!

Meshuggah z przystępnym wokalem! (przynajmniej przez jakiś czas)

Math-metal z ludzką twarzą!

Jeśli identyfikujesz się z przynajmniej jedną z powyższych kwestii, to prawdopodobnie zespół Cilice jest dla Ciebie!

Tak, to kolejny niszowy zespół. Wikipedia ich nie zna. Allmusic też nie. Podobnie zresztą jak nasz rodzimy KetHa, nawet IMO lepszy (ale bez przystępnych wokali). Na pierwszy trafiłem kiedy przypadkiem (z racji urlopu) po raz pierwszy od ponad roku miałem okazję posłuchać (bratu „przez ramię”) audycji znajomego brata (tego drugiego (brata)). Drugi (zespół) mi chyba ktoś kiedyś polecał, ale zapomniałem i przypomniało mi się o nim kiedy nazwa wpadła mi w oko podczas przeglądania informacji o koncercie Minsk (który był w ramach festiwalu, więc było tego więcej).

Nadal uważam, że wszystko to to przyszłość muzyki, więc sprawa jest poważna ;)