– Przepraszam, że przychodzę z tym do ciebie, ale nie ma M. a on mi robił takie rzeczy…
Ta rozterkotana kula armatnia, która wpadła nagle do naszego pokoju i uderzyła prosto w Kierownika, to była M., która ma z M. (Kontraktorem Nawróconym) wspólne trzy pierwsze litery imienia i jest u nas w Zespole nazywana uszczypliwie jego „żoną”. Określenie to wzięło się z tego w jaki sposób M. wyraził pochwałę „okoliczności przyrody” w swoim wówczas nowym miejscu pracy, czyli naszym, a za szczególnie okoliczną z tych okoliczności tradycyjnie uważana jest właśnie M., która naturalnie nic o tym nie wie.
– Ale… ja nie jestem grafikiem!
M. zdumiała wszystkich kiedy wkrótce po zatrudnieniu się w swoim nowym miejscu pracy, czyli naszym (ale nie u nas (w Zespole, w sensie)), awansowała z prostej sekretarki prosto na handlowca. Oficjalnie podobno chodziło o to, że kiedyś tam gdzieś tam miała jakieś tam doświadczenie w pożądanym zakresie, a oczywiście taniej jest wykorzystać lokalny talent niż opieprzać się z rekrutacją. Wskazuje to niewątpliwie na to, że talent rzeczywiście jest.
– No nie wiem, ale widzisz, nie mamy tu żadnych grafików, to znaczy nie mam do kogo się zwrócić, a M. zawsze mi pomagał…
[Co nie do końca jest prawdą, nota bene, bo jak raz dał się owinąć wokół palca, to potem zawsze próbował się odwinąć i wywinąć.]
Jakiś czas później Kierownik wszedł do pokoju z szatańskim uśmiechem i powiedział, że rozmawiał z handlowcami i że chcą oni stworzyć jakiś kanał komunikacji pomiędzy nimi a Zespołem. I że grupie po drugiej stronie przewodzi M. właśnie. „Zgadnijcie kogo wyznaczyłem na osobę kontaktową u nas!” I tak właśnie M. otrzymał tamto pierwsze zlecenie natury pierdółkowatej na starej, dobrej zasadzie „przecież znasz się na komputerach”.
– Aaaaa, to już nieaktualne. Właśnie od niedawna pracuje u nas taki jeden…
Zespół tymczasem się rozwija. Zajmujemy już dwa pokoje, przy czym w drugim pokoju wszystkich za mordę trzyma rzutki Kolega Najnowszy (ten też szybko awansuje, nawet jeśli tylko nieformalnie). Mamy dwóch nowych rekrutów, a podobno ma być jeszcze ze trzech (troje?).
– Napuściłem ją na S. – Wyznał z miną winowajcy Kierownik, kiedy wrócił zaprowadziwszy M. do drugiego pokoju. – Biedak zrobił się taki malutki…
Tak. W środowiskach korporacyjnych również można doświadczyć zjawiska fali…