Skojarzenia na boku

Jakiś czas temu zakupiłem sobie przenośny napęd flashowy na USB, tak zwany pendrajw. W zamierzeniu ma mi służyć dużo dłużej niż ten, który dostałem w prezencie od firmy na literę S. na rozdaniu dyplomów na Uczelni (2GB? Kpina… Do tego zdechł bardzo szybko.), więc jest wielce pojemny i markowej firmy.

I ma skórzany pokrowiec.

Ku mojemu przerażeniu skórzany pokrowiec tego kształtu i rozmiaru natychmiast skojarzył mi się z filmem „7”.

Dokładnie tak: ku mojemu przerażeniu.

Sztuka nowoczesna i magia jednej liczby

Kiedyś się robiło krzyże z fiutami, albo postacie papieża przygniecione meteorytem.

Dziś się wiesza licznik zadłużenia na Pajacu errr Pałacu Kultury [i Nauki].

Inicjatywa jest poniekąd słuszna, chociaż zaangażowanie w to Balcerowicza budzi u niektórych reakcje bezwarunkowe („Najpierw nas pozadłużał a teraz płacze!!”).

ALE

Pewnie jak zwykle wyjdzie na to, że chodzi o straszenie pospólstwa. „Dług” to naładowane emocjonalnie słowo. Taki zimny drań jak ja wolałby raczej zobaczyć dokładnie rozpisane kto, kiedy u kogo i na co ten dług zaciągnął (chodzi o dług publiczny, a nie idiotów, którzy biorą kredyt na kupno telewizora), ile pielęgniarek umarłoby z głodu gdyby nie on i dlaczego nie można go spłacić z pieniędzy uzyskanych po likwidacji wojska (a przynajmniej z jego budżetu). I na tej podstawie rozliczać odpowiedzialnych.

Jedna liczba to za mało.

Egzystencjalizm w Firmie

Jezuch: (Wstawszy, całą swoją postawą epatując zmęczeniem.) Uffff, kolejny dzień zwalczony…

Kierownik: Słusznie, trzeba przeć naprzód! Jeszcze tydzień iiiiiiiii? (cisza; po chwili, gdy nikt nie zrozumiał) Wypłata!

Jezuch: Jeszcze 50 lat iiiiiiiii?

Kierownik: No wiesz co! Ja chciałem tak optymistycznie, a ty wszystko popsułeś!

[Dzionek do dzionka aż zbierze się lumbago, skleroza, …]

zo polska mo

Słowo: polska. Morfologicznie jest to lujvo. Składowe rafsi to: „pol” i „ska”. Pierwsze jest przypisane do gismu „polno”, co oznacza „Polinezja”; „ska” zaś jest przypisane do gismu „skari”, czyli „kolor”.

Reasumując: „polska” to „barwy Polinezji”.

[lojban jest antypolski! Ale najlepiej mają Australijczycy, bo dla nich jest gismu „sralo”.]

Praktykanta poznaje się po tym jak kończy

Praktykant wytrwał – do końca a nawet dłużej. Po oficjalnym zakończeniu praktyki został jeszcze na miesiąc, z pensją i koszmarnym dojazdem.

Ostatniego dnia, w ostatniej godzinie Kierownik mówi: no to co, okazja, żeby wykończyć łiskacza? – Chodzi o pozostałość tego, co skojarzona z Zespołem Pani Handlowiec rozdawała (wówczas tylko nam trzem) po jakimś udanym wdrożeniu (i zrobiła to akurat podczas tych trzech dni kiedy byłem na chorobowym po wyrywaniu zębów).

Na co praktykant na ułamek sekundy się zmieszał, po czym oświadczył, że ma coś „lepszego” i wyciągnął. Butlę wódki (marki Pan Tadeusz, dla zainteresowanych).

Od razu było widać, że ma słuszne podejście!

[Chociaż z prezentem raczej nie trafił. Pewnie butla skończy jak tamten łiskacz… Jako przedmiot gróźb użycia.]