Osoba1: Co to znaczy, że działa „z bólem”?
Osoba2: Z bólem w dupie.
Osoba3: Może lepiej z intem?
Osoba2: Co?
Osoba3: Z intem w dupie… Ewentualnie może być z longiem.
Osoba2: Dobra! Nie wnikam!…
[Oparte na faktach rzeczywiście autentycznych.]
Osoba1: Co to znaczy, że działa „z bólem”?
Osoba2: Z bólem w dupie.
Osoba3: Może lepiej z intem?
Osoba2: Co?
Osoba3: Z intem w dupie… Ewentualnie może być z longiem.
Osoba2: Dobra! Nie wnikam!…
[Oparte na faktach rzeczywiście autentycznych.]
Jest taki dowcip:
Jaka jest różnica między II Rzecząpospolitą a III Rzecząpospolitą? [A może to była czwarta?]
W Sejmie II RP: „Panowie! Pohamujcie się!”
W Sejmie III RP: „Chamy! Opanujcie się!”
Dlaczego na co dzień nie przeklinam? Kiedy ludzie myślą, że jestem „grzecznym chłopcem”, robi na nich o wiele większe wrażenie, kiedy przy nich rzucę „KURWA!!!”. Wtedy jest bardziej niż jasne, że rzeczywiście coś jest nie tak i nie jest to pospolity przecinek.
Za dawnych czasów nazwanie kogoś zdrajcą było bardzo poważną sprawą. Dzisiaj słychać „zdrajca!” przy co drugim przemówieniu premiera. Kiedyś takich słów nie rzucało się na wiatr. Dzisiaj to rutynowe modus operandi opozycji (i nie tylko).
Myślę, że można śmiało powiedzieć, że dzisiaj, dnia 19. stycznia 2011, po „debacie” w Sejmie na temat katastrofy w Smoleńsku, polska demokracja znalazła się w stanie śmierci mózgowej.
Garść introwertycznych cytatów.
Introwertyzm: następny front walki z niesprawiedliwością społeczną!!
[Zawsze można pomarzyć. Ecce Jezuch: Introverted: 100% i jestem z tego dumny!]
W Brisbane też urzędnicy pozwalali się budować na terenach zalewowych.
Ludzie są tak samo głupi na całym świecie.
Ile osób, poza mną i większością mojej rodzinki, nagminnie myli Deppa i Pitta?
[Zauważyłem też, że pokaźny procent społeczeństwa myli Deppa z niejakim Deepem. I tu wymiękam, bo nie mam pojęcia kto zacz.]
„Prawda w reklamie”: Pewien ekspert kiedyś powiedział, że „sok malinowy” wcale nie jest malinowy, bo sok malinowy robi się brązowy, a klienci nie lubią brązowego soku.
[Kiedyś też czytałem innego eksperta, który uspokajał konsumentów: przejście miodu ze stanu cieczy do stanu ciała stałego to proces naturalny i wcale nie znaczy, że miód się „zepsuł”. Do czego to już doszliśmy… A czemu sok malinowy? Bo mnie dzisiaj trochę przewiało „na mieście”, brrrrr…]
Chciałbym uchodzić za myślącego osobnika. Szczególnie przed sobą samym. Chciałbym wierzyć, że jak mówię „przemyślę to”, to rzeczywiście to coś znaczy… Ale właśnie sobie uświadomiłem, że to jednak nic nie znaczy, przynajmniej jeśli chodzi o mnie. Jeśli odpowiedź/decyzja nie była oczywista w momencie zapytania/propozycji, to prędzej Wszechświat się skończy niż „przemyślenie” sprawy coś zmieni. Opcje zostają te same, wątpliwości – takoż, a staranne rozważenie „za” i „przeciw” bardziej zaciemnia niż rozjaśnia. W ten sposób „przemyślę to” staje się tylko ucieczką w zapomnienie (najzupełniej dosłownie), lub obietnicą bez pokrycia składaną w celu pozbycia się natręta (to zdaje się jest standardowa strategia, więc o co mi chodzi?).
Niezdecydowanym być…
A Ty kiedy sobie uświadomiłeś/aś, że Święty Mikołaj to ściema?
[Przepraszam za lekkie spóźnienie poza sezonem, ale to pytanie chyba zawsze jest aktualne.]
Wracamy do TED i najgłupszych tematów wpisów…
How I built a toaster — from scratch
W informatyce powiada się, że każdy problem można rozwiązać nakładając kolejną warstwę abstrakcji (lekko parafrazując oryginał). Na początku ludzie programowali komputery w czystym kodzie maszynowym, prawie dosłownie zerami i jedynkami, które widzi procesor (chciałem też przy okazji zauważyć, że w tamtych czasach programowaniem zajmowały się prawie wyłącznie kobiety, ponieważ była to „poślednia” praca; „szlachetna” praca, czyli budowanie samych komputerów, była zarezerwowana dla Prawdziwych Inżynierów – mężczyzn). Później kolejno budowano na tym kolejne warstwy języków programowania (aż doszliśmy do najdoskonalszej formy, czyli JavaScript (sarkazm!)). Cywilizacja rozwijała się mniej więcej w ten sam sposób, tylko bardziej wielowymiarowy. I tak jak dzisiaj nikt nie pisze programów w kodzie maszynowym (nie licząc może elektroników pracujących ze swoimi szalonymi wynalazkami), tak też nikt nie próbuje zbudować tostera poza fabryką, „od zera”… No, prawie nikt. Jeden szaleniec spróbował i wyszła niezła komedia.
Implikacje tego są niezwykle interesujące, ale raczej pozostawię je jako zadanie dla czytelnika. Kto powiedział, że to ja muszę wykonywać całe myślenie? ;)
Z ogólnofirmowego listu od Specjalistki ds. Relacji Pracowniczych:
„…natomiast Kierwonik z Działu Usług Programistyczno-Analitycznych awansował na stanowisko dyrektora. Gratulujemy!”
Kiedy już wszyscy w Zespole… przepraszam: w DUPA (rzeczywiście jesteśmy już działem, a działem nie może kierować byle kierownik; stąd awans) wyśmiali się do woli z tego, że chyba jeszcze nie znalazł się nikt, kto by nie przekręcił (w sumie bardzo prostego) nazwiska Kierownika, nadszedł kolejny ogólnofirmowy list od Specjalistki ds. Relacji Pracowniczych:
„Dyrektorem Działu Usług Programistyczno-Analitycznych jest Kierownik. Przepraszam za wpisanie błędnej litery do nazwiska Kierownika.”
(Mea bardzo wielka culpa.)
Tymczasem Kierownik zyskał nowy zakres praw i obowiązków (z czego najbardziej pożądana zdaje się być możliwość dokonywania i zatwierdzania zakupów na koszt Firmy), ale poza tym niewiele się zmieniło. Póki co jeszcze nie podzielił w Zes… w DUPA losu Majora Majora Majora z „Paragrafu 22”; wczoraj na przykład przyłapałem go na przesiadywaniu ramię w ramię z Kolegą przy próbie zdiagnozowania pewnego problemu na podstawie dzienników wyprodukowanych przez system działający u klienta.
Ja: No kto to widział, żeby DYREKTOR zadawał się ze zwykłymi INŻYNIERAMI??
Kolega: Właśnie! Co to ma być?!
Kierownik/Dyrektor: Właśnie! Idę sobie!!
[Można się zastanawiać co mogłoby być analogią końcowej sceny rozstrzelania. Zatrudnienie sekretarki?]