Święta, święta i po świętach pojawia się w każdym serwisie informacyjnym „reportaż” z rodzaju „jak zrzucić po świętach te kilogramy”. Wszystko oczywiście mija się z celem, albowiem sposób jest trywialnie prosty:
- Nie nabierać kilogramów.
- Nie ma punktu dwa.
To jest wersja świecka. W wersji ściśle katolickiej teoretycznie wygląda to tak:
- Post (stracić N kilogramów).
- Święta (odzyskać N kilogramów).
Przykro mi – albo jedno, albo drugie. Pomiędzy jest ten najgorszy grzech, relatywizm moralny. I hedonizm. Pomiędzy są te dwa największe grzechy… [I tak dalej.]
Tak się składa, że nie jesteśmy tym plemieniem afrykańskim, które przez cały rok umiera z głodu, żeby jednej nocy sobie wszystko powetować i umierać z przejedzenia. Jesteśmy cywilizowanymi, rozumnymi ludźmi i wiemy co nam potrzeba, prawda? Prawda…?
[I takim optymistycznym akcentem kończymy dzisiejsze wymądrzanie się.]