Śmieją się ze mnie, kiedy mówię, że nasz stary, stępiały i wyślizgany nóż do chleba kroi lepiej niż te nowe, nowoczesne noże, które raczej rozszarpują niż kroją. Mówią, że to kwestia techniki. Może mają rację. Ale producenci noży do chleba i tak powinni się przyjrzeć sprawie. Tak uważam.
Miesiąc: Lipiec 2011
Śniło (James Błąd edition)
Śniło mi się…
…że z jakiegoś bardzo, bardzo ważnego powodu musiałem się włamać do biblioteki i wykraść stamtąd pewne bardzo ukryte informacje. Nie mogłem oczywiście wejść głównym wejściem, bo przecież żaden szpieg tak nie robi. Znalazłem więc jakieś boczne wejście. Ale nie mogłem też się przez nie wśliznąć niepostrzeżenie, bo co to za szpieg, który postępuje w tak oczywisty sposób. Wziąłem więc jakiś metalowy przedmiot (coś jakby zardzewiała korba) i zacząłem nim walić w te drzwi, robiąc dodatkowo hałas werbalny. Oczywiście nikt zasadniczo się mną nie zainteresował (O tyle tylko, żeby się postukać w czoło), co mnie nieco frustrowało, bo gdzie to zagrożenie, bez którego przecież żadna historia szpiegowska nie jest historią szpiegowską. No, zdaje się, że ktoś jednak musiał się zainteresować, bo następną sceną był efektowny pościg po niezwykle krętych i poplątanych schodach niezwykle wielkiej biblioteki, w której nigdzie nie było książek. Kiedy już narobiłem wystarczająco wielkie zamieszanie, trafiłem do czegoś, co wyglądało trochę jak sala wykładowa skrzyżowana z czytelnią, z tym jeszcze dodatkowym wyjątkiem, że wszyscy mieli swoje laptopy i dobierali się do zasobów bibliotecznych przez sieć. Ja też skądś skombinowałem laptopa i zacząłem szukać tych niezwykle ukrytych informacji za pomocą publicznej wyszukiwarki. Oczywiście niewiele osiągnąłem (w rzeczywistości rzeczywistej też nie jestem zbyt dobry jeśli chodzi o włamywanie się do sieci). I wtedy zdarzyły się dwie rzeczy: rozległ się dźwięk alarmu i przebywający w rzeczonej sali ludzie zaczęli panikować i robić zamieszanie, którego nawet ja nie potrafiłbym zrobić, a także pojawił się mój nemezis, arcy-wróg, który również siedział z laptopem i czegoś szukał. Po krótkim pojedynku na bicze okazało się jednak, że arcy-wróg jest w rzeczywistości moim sprzymierzeńcem, a do tego znalazł już te super-tajne informacje, których i ja szukałem z taką zaciętą niekompetencją.
A informacje te dotyczyły wszechświatów równoległych. Nie pamiętam niestety po co były nam te wszechświaty równoległe, ale do jednego (jedynego?) się przenieśliśmy w jakiś tam sposób.
Był to świat, którego Stwórca jakieś wieki temu podzielił się na dwie części: część Doskonała została uśpiona, czy coś, w każdym razie nie była obecna w tym świecie i pozostała tylko część Niedoskonała. W świecie tym było ciemno, cały czas lało jak z cebra, przystanek autobusowy, na którym się zatrzymaliśmy, był krzywy i miał krzywe napisy oznajmiające linie autobusowe. Przyjechał autobus, którego nie było na rozkładzie jazdy, a kiedy do niego wsiedliśmy, stał tam wcale nie ruszając się z miejsca…
I w tym momencie chyba wszystko się zawaliło, bo zadzwonił budzik i zostałem brutalnie ściągnięty z niedoskonałego świata do……..
Innego niedoskonałego świata?….
Innego?….
Wiło
Nadgryzam brzoskwinię, a tu coś małego i brązowego kręci ogonkiem. Dobra brzoskwinia. Jeśli robak się nią nie otruł, to ja tym bardziej się nie otruję.
[W dzisiejszych czasach można zaufać w tych kwestiach tylko robakom.]
Najbardziej pożyteczna rzecz, jaką obejrzałem w tym roku
Niedawno było coś o myleniu się i że to nic takiego…
Terry Moore: How to tie your shoes
…I bardzo dobrze, że to nic takiego, bo WSZYSCY SIĘ MYLIMY jeśli chodzi o wiązanie butów ;)
Ranny marek
Ku swojemu przerażeniu, zgrozie i zgorszeniu stwierdzam, że chyba zmieniam się w rannego ptaszka. Oto skutki narzucenia sobie dyscypliny nie-przesiadywania po nocy w łykędy w celu zminimalizowania traumy poniedziałkowego poranka. I nadgorliwości zegara biologicznego, który budzi mnie (jak w zegarku) dokładnie godzinę przed budzikiem.
[Jak to właściwie jest, że kiedyś ludzie potrafili się obudzić o wyznaczonej porze, a dzisiaj bez budzika ani rusz? Cofamy się w rozwoju, czy jak?]
Głupie pytania, część 102.
Czy meteoropatia może być śmiertelna?
[To jest „głupie” pytanie tylko dlatego, że nie jestem hipochondrykiem… Ale meteoropatą jestem bez cienia wątpli…….. chrrrrr……]
Nudź się!
Jest taki dowcip z czasów komunistycznych, w którym robotnik biega tam i z powrotem z pustymi taczkami, a zapytany dlaczego, odpowiada: „panie, tu taki zapieprz, że nie ma kiedy załadować!”.
Dawno temu, kiedy czytałem sporo o czymś, co szumnie można nazwać „kulturą hackerów”, wyczytałem między innymi, że często trudny problem można rozwiązać po prostu przestając o nim myśleć. Uruchamia się on wtedy niejako „w tle” i metodami niedostępnymi dla świadomego, racjonalnego i logicznego umysłu poszukuje rozwiązania.
Dzisiaj autor Dilberta pisze, że kiedyś przeczytał, że mózg potrzebuje każdego dnia pewnej ilości nudy, żeby z doświadczeń dnia wydestylować trochę kreatywności.
I najprawdopodobniej jest to prawda. Dawniej z chlubą mawiałem, że mniej więcej połowa mojego czasu pracy polega na gapieniu się w okno. Dla kogoś nieobeznanego może to wyglądać na lenistwo, ale lepsze to chyba niż współczesny odpowiednik tego komunistycznego robotnika z taczką, czyli taki ktoś, kto zapieprza jak osioł, bo nie zatrzymał się na chwilę by się zastanowić co robi.
Mawiałem też kiedyś, że inteligentny człowiek nigdy się nie nudzi. I by nie być gołosłownym, szczelnie zapełniłem sobie dzień ciekawymi rzeczami do roboty (chociaż niezupełnie o to mi chodziło mawiając co mawiałem). No, z dwoma wyjątkami… Ale teraz myślę, że chyba słusznie nie chciało mi się tych ostatnich dwóch kwadransów spędzonych na spacerze do i z autobusu zapełnić słuchaniem audiobooków. Te dwa kwadransy nudy dziennie mogą jeszcze kiedyś uratować ludzkość…
Ślimaki na zboczu
Ostatnio sporo padało, i w związku z tym powychodziły w sporej liczbie na przylegające do terenów zielonych chodniki, a nawet jezdnie, ślimaki. I w związku z tym mogę z całą stanowczością powiedzieć, że ludzie nie patrzą pod nogi.
No cóż, mi też zdarza się skrzywić z powodu nieprzyjemnego chrzęstu wydobywającego się spod buta, ale generalnie jednak widzę co się tam na tym mokrym chodniku dzieje. A czasem dzieje się dużo. Jeśli nie dzieje się zbyt dużo, to nawet czasem się schylę i zwrócę nadgorliwego eksploratora betonu naturze (która znajduje się ledwie kilkanaście centymetrów dalej, ale ileż to musi być dla ślimaka…). I nawet czuję wtedy to miłe uczucie dobrze spełnionego obowiązku miłośnika zwierząt. Ale z drugiej strony odzywa się ten drugi, darwinowski, diabełek, który stwierdza, że robię źle, oj źle, bo teraz geny niechęci do betonu zostaną rozcieńczone przez takiego ocaleńca i przyszłe pokolenia będą odrobinę chętniejsze do wyłażenia na chodnik pod nogi tych łysych małp, co nie patrzą pod nogi, i w dłuższej perspektywie będę odpowiedzialny za wyginięcie całej populacji niewinnych ślimaków…
Nic na świecie nie jest takie czarno-białe. I co tu robić, co tu robić??
[Nic na świecie nie jest czarno-białe, bo o ile czerń jakoś da się zdefiniować, o tyle biel jest w zasadzie tworem mózgu i tak naprawdę nie istnieje. To dopiero jest cios!]
Modus tollens w praktyce
Z wypowiedzi pewnego [p]osła (wiem którego, ale nie powiem):
…że ilekroć miałem rację, byłem w mniejszości.
Wyrwane z kontekstu, co prawda, ale chyba nie tak tragicznie. W każdym razie stwierdzenie to ma pewne ważkie konsekwencje logiczne, albowiem podług zasady modus tollens, która mówi, że jeśli z P wynika Q, to z nie-Q wynika nie-P, prawdą zapewne jest również następujące stwierdzenie:
…ilekroć nie byłem w mniejszości [byłem w większości], nie miałem racji.
Nie jestem pewien czy i ile to mówi o rzeczonym [p]ośle, w każdym razie wiemy już jak należy traktować jego wypowiedzi jeśli kiedykolwiek znajdzie się w większości, i to do tego wedle jego własnych słów. Rzadki to luksus.
[A teraz: czy wypowiadając rzeczoną kwestię rzeczony [p]oseł był w większości, czy mniejszości? Hmmmmmmmmm…]
Najbardziej geecza rzecz, jaką obejrzałem w tym roku
Teoria obwodów z ciastoliny!!
AnnMarie Thomas: Hands-on science with squishy circuits
[Czy tak wygląda archetypowa geecza mamusia? ;)]