Zabić Rockandrolla

Swego czasu na kanale Discovery leciał program o nazwie „Brainiac”, w którym jednym ze stałych działów było zabijanie Rockandrolla. Wsadzali do magnetofony kasetę „You Can’t Stop Rock ‚n’ Roll” Twisted Sister, po czym „zatrzymywali” go na różne, czasem dość makabryczne sposoby. Morał: jednak da się powstrzymać Rockandrolla.

Oj da się. Niechcący przekonałem się o tym na moim telefonie. Kto mnie zna, ten wie, że dość nerwowo reaguję na telefony. Jakiś uraz z dzieciństwa, szkoda gadać. Kiedy w końcu wyszło, że zacząłem mieć telefon w miarę na stałe przy sobie (i w miarę stale nakarmiony prądem) oczywiście zachciałem mieć jakiś oryginalny dzwonek. Co może wybrać taki uczłowieczony przez umuzykalnienie małpiszon jak ja?

„The Beginning and the End” Isis.

I pomimo tego, że nadal uważam, że perkusyjny wstęp wybitnie nadaje się na sygnał oznajmiający nadchodzące przerwanie priorytetowe, to z perspektywy czasu wychodzi mi, że to był błąd. Albowiem w efekcie utwór ten zaczął mi się kojarzyć z nadchodzącym przerwaniem priorytetowym. A ponieważ dość nerwowo reaguję na telefony…

Zabiłem sobie jeden z ulubionych kawałków. Uczcie się na moich błędach.

In vino veritas?

Zobaczyłem dzisiaj ulotkę reklamującą trwający właśnie w pewnym centrum handlowym targ produktów regionalnych. Pośród różnych kategorii zachwalanych na ulotce były też miody pitne.

To mi przypomniało, że niedawno, być może na potrzeby polskiej prezydencji w Unii, trzeba było wymienić różne rzeczy, które są nasze polskie narodowe (lub w przybliżeniu coś takiego, nie interesowałem się zbytnio) i jakiś geniusz jako narodowy trunek podał wino. Wino? W Polsce?1 Ja wiem, że się nie znam na alkoholach, ale zawsze mi się zdawało, że u nas od zawsze piło się miodek, chyba że się było pospólstwem, to się żłopało gorzałę.

To mi przypomniało, że w czasach starożytnych jednym z głównych towarów napędzających handel w Republice Rzymskiej było wino, eksportowane z cywilizowanej Italii do barbarzyńskich i dzikich Celtów na północy. To spostrzeżenie wywołało pewien zgrzyt i dysonans, albowiem w dzisiejszych czasach wino zdaje się być symbolem Francji (dawniej: Gallia Transalpina), a nie Italii (obecnie: Włochy), podczas gdy symbolem kulinarnym Włoch zdaje się być niewątpliwie pizza (i spaghetti). To chyba jest przykład zjawiska zwanego „inwersją”, które wymyśliłem sobie i nazwałem przed paroma sekundami. (Innym przykładem rzeczonego zjawiska jest Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego, czyli tego, które przyczyniło się zasadniczo do upadku Cesarstwa Rzymskiego Tego Właściwego.)

To mi przypomniało, że mam ochotę na „Steal This Album!” System of A Down. „What a splendid pie, / Pizza- pizza pie, / Every minute, every second, / Buy, buy, buy, buy, buy.”


1 „Tygrys? W Afryce?”

Dzień programisty

Kiedy się dowiedziałem, że dzisiaj jest dzień programisty, chciałem komuś nawrzucać, że jakimiś pierdołami zawracają głowę. Ale potem doczytałem (zbierając materiały na niniejszy wpis), że to jest święto ruchome przypadające na 256. dzień roku.

Aha. No jak tak to ma to sens.

A że dzisiaj jest 256. dzień roku, macie mi bić pokłony. Ha!

Co my tak właściwie wiemy o intuicji?

Pisałem już kilka razy o tym, że (IMVHO) inteligencja jest przeceniana i że mamy w mózgu potężne mechanizmy całkowicie ignorowane przez tzw. „racjonalizm”. Ostatnio jakieś dwa miesiące temu. Jeśli ktoś ma cierpliwość (ja miałem!), to może sobie poczytać przemówienie jednego z badaczy myślenia intuicyjnego. Fascynujące.

[Tytuł notki aż się prosi o parafrazę słynnego cytatu z Lindy. Ale nie. Nie tym razem.]