Właśnie sobie uświadomiłem, że nie cierpię określenia „wolny czas”. Po angielsku mają też „spare time” (in addition to, eee, to znaczy oprócz „free time”), co chyba jest jeszcze gorsze. Określenie to mówi mi „Murzyn zrobił swoje, Murzyn może zająć się swoimi rzeczami w, haha, wolnym czasie (haha)”.
Więc strzelam focha i redefiniuję.
Od dzisiaj uważam, że w moim wolnym czasie jeżdżę do pracy i zajmuję się nieistotnymi rzeczami, które robię tylko dla kasy. W wolnym czasie od rzeczy, które mnie interesują, oczywiście.
O!.
[Generalnie jestem zdania, że czas dorosnąć cywilizacyjnie i wycofać koncepcję, że człowieka definiuje to, co robi odwalając pańszczyznę dla feudała. „Czym się zajmujesz?” – pyta właśnie poderwana piękność po drugiej stronie stolika. – Rozmową z Tobą [ty ignorantko wspierająca system wyzysku!].]