Przyśniło mi się, że dysponowałem taktyczną bronią jądrową1, której miałem użyć, wedle sposobności, przeciwko wrogowi, najwyraźniej jakiemuś najeźdźcy. Pociski były rozlokowane w różnych miejscach w terenie, zakamuflowane na zasadzie „na pełnym widoku” – owinięte w state puszki i inne śmiecie i umiejscowione najlepiej w miejscu pełnym ludzi. Pewnego razu, w wyniku zaistniałej potrzeby, pobiegłem na miejsce schowania jednego z nich; kiedy go dźwigałem, nadal w jego kamuflażu, wspinając się po schodach w górę skarpy (nie tej warszawskiej), jeden z obywateli przyczepił się do mnie wmawiając mi, że jestem bohaterem, czego ja się stanowczo wypierałem, twierdząc, że nic o niczym nie wiem (konspiracja, panie!). Niestety, zanim pocisk został odpalony, z czym się ociągałem nie wiem już czy ze względu na brak czystej linii strzału, czy też na ryzyko porażenia także niewinnych cywili, zostaliśmy, ja i mój oddział, schwytani przez wroga. Zostaliśmy zatem wtrąceni do lochu – głębokiego, ziemnego, głuchego, opuszczonego i… otwartego na oścież. Z niedowierzaniem, i podejrzewając jakiś podstęp, zaczęliśmy zatem uciekać; biegliśmy po schodach między ścianami z piaskowca w poszukiwaniu wyjścia, kiedy się obudziłem………
1 Spodziewam się, drogi czytelniku, że umiesz odróżnić broń taktyczną od broni strategicznej.