Nie rozumiem jazzu

Z góry zaznaczam, że nie chodzi mi o krytykowanie niczyjego gustu ani obrażanie niczyich uczuć reli… eeeeee, estetycznych. Opisuję jedynie swoje odczucia i jeśli coś, to jest to wyraz żalu, że jest mi niedostępny ten (jak mówią) wspaniały świat. Bądź co bądź miliony much… eeeee, fanów nie mogą się mylić.

To powiedziawszy, wyznaję: nie pojmuję jazzu.

Dla mojego ucha jazz brzmi mniej więcej następująco: ktoś sobie brzdąka, ktoś inny sobie plumka, ktoś jeszcze inny sobie stuka (czasem jeszcze ktoś inny sobie popiarduje itp. itd.). Ja tymczasem czuję się jak ofiara tej rzadkiej przypadłości sprawiającej, że delikwent słyszy dźwięki, ale nie słyszy muzyki. Tak samo ja słyszę brzdąkanie, słyszę plumkanie i stukanie (tudzież popiardywanie), ale muzyki w tym nie widzę. Widocznie mój biedy, upośledzony mózg potrzebuje jakiejś struktury, jakiegoś szerszego zamysłu w muzyce, bo inaczej wszystko rozpada się na części składowe…

Niedawno zresztą zauważyłem też inne, być może podobne zjawisko: nie dociera do mnie muzyka około-wirtuozerska. Przeczytałem, że nowa płyta Steviego Vaia jest dobra. No to przesłuchałem. W trakcie jednak rzuciło mi się w uszy, że słuchając skupiam się na i śledzę muzyków akompaniujących, zaś to, co główna gwiazda wyczynia na gitarze solowej zupełnie jakoś do mnie nie dociera (w sensie, że dosłownie przestaję to słyszeć).

Kurna. I nawet nie mam jak się dowiedzieć co przez to wszystko tracę ;)

15 uwag do wpisu “Nie rozumiem jazzu

  1. jazz jazzowi nierówny, ja wielkim fanem nie jestem, chociaż lubię posłuchać czasem. Swego czasu chodziłem na jazzowe jam session w małym pubie, żeby posłuchać fajnej muzyki przy piwku ze znajomymi.
    Nie wiem jakiego jazzu słuchałeś, że ktoś sobie stuka i plumka, bo jazz jest często bardzo żywiołową muzyką :)

    Polubienie

  2. <blockquote>jazz jazzowi nierówny</blockquote>
    dokładnie! jazz jak każdy gatunek muzyczny ma swoje oblicza i są tak zaawansowane muzycznie formy, ze sluchac ich moga w zasadzie inni muzycy bo zwykly smiertelnik uslyszy tylko nieskoordynowane plumkanie… na szczescie dla zwyklych zjadaczy chleba istnieje tak duzo pop-jazzu, ze kazdy moze cos dla siebie wybrac ;)

    Polubienie

  3. co do wirtuozerii zgadzam sie z Toba… Vai nigdy mnie nie porywal… juz bardziej Satriani… slucham wlasnie plytki Clarka, Millera i Wootena na trzy basy… co za duzo to niezdrowo….

    Polubienie

  4. Bo ktoś musi wreszcie zrealizować ideę "ścieżki wprowadzającej" w zależności od "gatunku wejściowego". Pacholęciem będąc, kolega natrudził się co niemiara, żeby przekonać słuchającego głównie polskiej alternatywy do metalu z marszu. Nie dało się. Poskutkowała ścieżka typu ballady Scorpions -> Scorpions z melodią -> Scorpions bez melodii -> cała reszta ;)

    Jazz? Proponuję zacząć od klasyki typu "Summertime", "Take Five" czy "Don’t Get Around Much Anymore". A potem stopniowo porzucać melodię ;)

    Polubienie

  5. Heh, jak na razie mam wystarczająco dużo ciekawych rzeczy do poznania na własnym post-math-metalowym ;) Muzyki klasycznej też bym chętnie liznął, ale tyle tego jest, że szkoda nawet zaczynać ;)

    Polubienie

  6. Słucham zarówno jazzu jak i zjawisk typu Isis, Melvins itd. (zresztą, w pewnym stopniu dzięki temu blogowi :) ) Nie ma co przekonywać, to trzeba po prostu usłyszeć i poczuć, a w dużym stopniu pomaga w tym znudzenie schematami ;)
    I klasyka też jest bardzo fajna chociaż rzeczy typu Cztery Marchewki Roku już mi się również uschematowiły. Co do Vaia to odczucia mam podobne – często się zastanawiam, czy na pewno chodziło mu o ten dźwięk, który zagrał, czy może o odpowiednio efektowny wygibas kończyny górnej obwieszonej biżuterią ;) Satriani zdecydowanie bardziej mi odpowiada, ale też go nie słucham :) Aktualnie leci jazz: Charles Mingus "Black Saint And The Sinner Lady" z 1963 roku :)

    Polubienie

  7. W obrębie jazzu można wyróżnić różne style. Jest ich całe mnóstwo. Sam preferuję hard bop. Ostatnio w Foobarze zagościł Art Blakey And The Jazz Messengers. Polecam, chociaż ta muzyka może się częściowo wpisywać w powyższy opis;) Poza tym uwielbiam muzykę Cannonball Adderleya i Rona Cartera. Też polecam, bo przyjemnie się słucha, szczególnie w zimowe wieczory.

    A Hard bop lubię za żywiołowość właśnie i dużą porcję imporowizacji ;) Wystarczy spojrzeć na to solo:

    Żeby nie było tak "pro-amerykańsko". Esbjörn Svensson Trio ze Szwecji jest/było (RIP Esbjörn) jest genialne.

    Polubienie

  8. Ps Polski jazz jest na wysokim poziomie, więc nie trzeba szukać za oceanem. Hip-hopowa historia polskiego jazzu: Jarek Śmietana – A Story of Polish Jazz.

    Nie można też zapominać o muzyce "okołojazzowej". Kto zna Skalpel?

    Polubienie

  9. Marc Chagall bodajże powiedział kiedyś: "Nigdy nie trzeba objaśniać — trzeba odczuwać". To że nie lubisz jazzu, to nie kwestia lepszego czy gorszego — ale takiego czy innego gustu. Ja na jazz trafiłem dość mocno naokoło: kolega pożyczył mi kiedyś kasetę Cynic "Focus". Potem było trochę innych jazz-metalowych rzeczy, potem — z racji zamiłowania do basu — jazzowi basiści, a dalej już samo poszło.

    To po prostu specyficzna estetyka, do której albo się człowiek przyzwyczai, albo albo mu nie zasmakuje. Może to właśnie kwestia ścieżki wprowadzającej: zacząć od tego, co jest mi teraz najbliższe.

    Polubienie

  10. Moim zdaniem jazz warto "ugryźć" od strony fusion. W tym kontekście "Bitches Brew" jest niezłym tropem, choć na początek doradzałbym raczej Weather Report: Sweetnighter lub Mysterious Traveller. Albo coś nowszego, np.: Medeski Martin Wood, Tribal Tech, Niacin.

    Polubienie

Dodaj komentarz