Jak na film-jako-rozrywka – jak najbardziej w porządku. Ale prezydentowi jednak mogli dać zginąć. W końcu „dał plamę z tą krypą”, nie? Co się stało z kodeksem honorowym filmowców mówiącym, że nikomu nie mogą ujść na sucho ewidentnie niecne czyny? Czy to jest niezbyt dyskretna insynuacja, że jest społeczne przyzwolenie na takie coś, co (jeśli wierzyć głównemu antagoniście) zrobił prezydent? A może to ta ślepa wiara w świętość i nietykalność prezydentów, na którą nadal chorują Amerykanie?
No dobra, czepiam się. Film jest wporzo.
> Ale prezydentowi jednak mogli dać zginąć. (…)
SPOILER!
PolubieniePolubienie
To nie recenzja, na szczęście, i nie spodziewam się, że ktoś tu przyjdzie, żeby się dowiedzieć czy warto obejrzeć ;)
PolubieniePolubienie
To nie był prezydent.
PolubieniePolubienie