Parę lat temu widziałem jak mój wuj, delikatnie mówiąc, spławił plątającą się po okolicy dzieciarnię pouczając ich, że to nie jest katolickie święto. W tym roku nieopatrznie odpowiedziałem na dzwonek przy drzwiach ja. Mój refleks nie jest specjalnie szybki, więc zaśmiałem się upiornie, co mi dało czas do namysłu, bo ja nie mam wygodnej wymówki w postaci religijnego żaru i muszę, najwyżej, powoływać się na przeciwstawianie się kulturalnemu imperializmowi pewnego państwa z innego kontynentu. Kiedy więc śmiech już przebrzmiał na korytarzu, rzekłem, że nie jestem przygotowany na „zachodnie święto”.
Dokładnie tak powiedziałem.
Z innych wiadomości: szpiedzy donoszą, że od kilku dni istnieje podejrzenie zaistnienia choinki u jednego z sąsiadów.
Będę trzymał dłoń na pulsie!
[No masz, znowu jacyś dzwonią.]