Widziałem jak jeden portal świecił sondażem, więc przypuszczam, że nikt mi nie wlepi mandatu za naruszanie jakiejś ciszy przedreferendalnej, czy coś… poza tym i tak nie mieszkam w Warszawie, więc co mi tam ;)
Tak patrzę na tą referendalną szopkę w Stolycy i rzuca mi się w oczy, że wszyscy zachowują się jakby wynik był z góry wiadomy. Opozycja nawołuje do głosowania tak samo jakby nawoływała do odwołania prezydent; poplecznicy tejże z kolei bronią się rękami i nogami z tego samego powodu. I wygląda na to, że mają rację, ale ze złych powodów. Ludzie przesiąknięci ideologicznym żarem pójdą zagłosować za odwołaniem, a Ci, którym Hania nie zrobiła nic złego (poza okazjonalnym SNAFU typu tunel na Wisłostradzie, za które raczej i tak trudno ją winić osobiście) będą pilnować swojego nosa w domu (albo na zakupach, bo w końcu to niedziela będzie). I tak oto opozycja okrzyknie „zwycięstwo demokracji” a tak naprawdę będą świętować, że że dokopali temu drugiemu i że ich jest na górze. (A jeśli jakimś trafem wynik będzie dla nich „niekorzystny” to nawyzywają wszystkim od lemingów. I naprawdę nie ma znaczenia, że obecnie opozycją jest PiS; każda inna partia w opozycji zachowuje się dokładnie identycznie.)
[Meta-uwaga nr 1: nie jestem akredytowanym analitykiem politycznym więc liczę się z tym, że plotę głupoty ;) Meta-uwaga nr 2: tak, jestem przesiąknięty cynicznym żarem jeśli chodzi o demokrację ;)]