Przemknął mi taki nagłówek: „Gdzie pracują znane dzieci polityków?” i od razu pojawiło się to uczucie z tyłu głowy, że coś tu chyba jest nie tak. Czy miało być „dzieci znanych polityków”? Zakładając, że są nieznani politycy, mogłoby to mieć sens. Ale drugi strzał ma, moim zdaniem, jeszcze więcej sensu: chodzi o dzieci, do których ich rodzice-politycy się przyznają jawnie, i o których istnieniu szersza publika wie. Wiadomo1 wszak, że instytucja władzy powstała jako sposób na dorwanie się tanim kosztem do jak największej ilości kobiet2. I jak świat światem, nasze elity, przedstawiciele klasy rządzącej, możni tego świata, zawsze byli skorzy do korzystania z tego „przywileju”… Tak więc pytam się ja: gdzie pracują nieznane dzieci polityków? (Nie to, żeby odpowiedź interesowała mnie bardziej niż odpowiedź na to pierwsze pytanie.)
1 Źródło: ja.
2 Tak, skłaniam się mocno ku tezie, że instytucję władzy „wynaleźli” heteroseksualni mężczyźni3.
3 Jeśli to jeszcze nie jest jasne: taki ze mnie antropolog jak z koziej dupy trąbka.