OSRAM jakiś czas temu wypuścił nowy model LEDówek – oczywiście jaśniejszy, bardziej energooszczędny, dłużej świecący (15 lat!!), lepszy pod każdym względem. I wygląda lepiej: zamiast matowej ma przejrzystą osłonę (plastik, nie szkło), a pod nią abstrakcyjne kształty pryzmatów rozprowadzających światło z ukrytych pod nimi elementów świecących. Bajer! Kupuję! Niestety już parę tygodni później (albo nawet i wcześniej) pojawiły się symptomy szwankowania (ładny eufemizm?). Objawia się to tak: nie wiadomo czy po włączeniu prądu będzie się świecić czy nie, a jeśli tak to nie wiadomo po jakim czasie zgaśnie. Czasem też na początku migoczą. Z czasem proporcja czasu świecącego do nieświecącego maleje. W końcu przestaje świecić wcale. Trochę to wygląda jakby coś tam nie kontaktowało i zaczynało kontaktować kiedy LEDówka się rozgrzeje (albo odwrotnie, kto wie?). I gdyby to był odosobniony przypadek, to bym rzecz jasna nie pisał. Póki był, to było spoko – wymieniłem, jest git. Po chwili druga kupiona jednocześnie z tamtą też zaczyna. Wymieniłem i tą – tym razem na pewno będzie git, ale to już nie wygląda na przypadek. Może trafiłem na wadliwą partię? W międzyczasie kupiłem jeszcze dwie – z nich już jedna prawie wcale się nie świeci; z tych wymienionych zaś jedna jest całkiem martwa, druga szybko zmierza ku temu stanowi. Dwie jeszcze mogę wymienić (ale raczej po prostu zwrócę), dwóch już nie, bo mi zabrali paragon.
Oj, OSRAM, OSRAM – taka renomowana firma a taki bubel wypuściła na rynek… Co ciekawe mam też cztery bardzo podobne, ale świecówki, i one [póki co] działają bez problemów.
[Tytuł najlepiej czytać bez drugiego przecinka.]