Kto tak nie miał?

Jak donoszą media, PKP Intercity zarobiło grube miliony na… sprzątaniu. Kto jeździ koleją i przejeżdża co jakiś czas obok większego węzła kolejowego, albo – jeszcze lepiej – obok „zajezdni”, ten pewnie widział stojące na bocznicach rdzewiejące lokomotywy i inny piętrzący się sprzęt pamiętający lepsze czasy. Kojarzycie? Poszły na złom i bum! 18 milionów złotych wpłynęło do kasy. Przy okazji porządków znaleziono też ponoć zapomnianą bocznicę. No ale powiedzcie mi, kto tak nie miał? Jakie to „skarby” się zawsze znajduje kiedy się wreszcie weźmie za uprzątnięcie strychu, piwnicy, szopy czy czego tam, gdzie przez lata/dziesięciolecia odstawiało się różny szmelc „bo może kiedyś się jeszcze przyda”. No a że na kolei panowały podobne porządki – a to Polska właśnie :)

Kilka zimowych spostrzeżeń muzycznych

More crash or more draw?: Nowa płyta Minsk po zawieszeniu działalności czy innym niezupełnieostatecznymrozpadzie jest, muszę powiedzieć, trochę rozczarowująca dla tego pseudo-krytyka ze słuchem zniszczonym przez różne odmiany metalu (mówię o sobie, nie o autorze podlinkowanej strony; po pierwsze dlatego, że póki co nie ma tam żadnej recenzji, a po non sequitur Wikipedia nie ma jeszcze o tej płycie artykułu a musiałem podlinkować coś). W sensie że zaczyna się dobrze, kończy się dobrze, ale po środku się rozłazi i nie klei. Ale dobrze, że są ponownie z nami. Czekam na więcej (i lepiej).

Collapse In Delight: Symbolical gra koncert w Metal Cave, a to chyba nie świadczy o specjalnie gigantycznej popularności. Ale może czegoś nie wiem. (Metal Cave to taki klub, który udostępnia młodym zespołom salę… i nic więcej. Sami muszą sobie nawet skombinować kogoś na szatnię. A przynajmniej tak to wyglądało kiedy zespół rodzeństwa mojej ówczesnej dziewczyny tam grał ;) ) Ale mają płytę, i to na tyle dobrą, że pofatygowałem się napisać swoją zwyczajową pseudo-recenzję. Coś na kształt skrzyżowania wczesnego Sevendust z późniejszą Traumą, jeśli mam się silić na porównania (czy ktoś się spodziewał że nie będę?). Nie mam fejzbuka, ale lubię to!

Ten tytuł chyba jest znamienny: Kylesa niestety w tendencji spadkowej. Są przebłyski, ale to takie perły pośród… czegoś znacznie mniej smakowitego. A szkoda, bo dwie płyty (i pięć lat) wstecz było prawie fantastycznie.

Big Short: wrażenia

Idąc na ten film nie bardzo wiedziałem czego się spodziewać, mimo tego, że przeczytałem recenzję czy dwie. I być może ten brak oczekiwań spotęgował ostateczne wrażenie, że jest to jeden z najważniejszych filmów jakie widziałem w ostatniej dekadzie. Prawda, były już filmy o kryzysie z 2008 roku, ale żaden nie był filmem, na który się chodzi jak na Bonda czy jakiś inny thriller szpiegowski. A na ten można! Wydało mi się fascynujące, że z tak hermetycznego, wręcz ezoterycznego tematu udało się zrobić ekscytujące, fascynujące dzieło, a do tego ważne jak mało które, bo uświadamiające ostatecznie wszystkim dotąd niezdecydowanym na jakim piramidalnym kłamstwie zbudowany jest współczesny system finansowy (przynajmniej tam w Ameryce). Świetni aktorzy, świetne postacie, świetna realizacja, akcja cały czas trzymająca w napięciu i duża dawna gorzkiego humoru, tak jakby twórcy zrobili numer a’la Kubrick przy „Doktorze Strangelove” i uświadomili sobie, że rzecz jest zbyt absurdalna, żeby zrobić poważny film.

Polecam każdemu, nawet jeśli marzenia o tym, że wobec kogokolwiek zostaną wyciągnięte jakiekolwiek konsekwencje to marzenia ściętej głowy o musztardzie po obiedzie (po ptokach).