Trzeba to w końcu powiedzieć: djent

Dowiedziałem się o tym zaledwie miesiąc-dwa temu, że stylistyka (nie nazwałbym tego nawet stylem) najbardziej bliska mojemu muzycznemu serduchowi, którą pieszczotliwie nazywam „Meshuggah z ludzką twarzą”, otrzymała w szerszej społeczności nazwę. Nazwa należała się już od dawna, bo zjawisko ewidentnie odróżnia się od całej reszty muzycznego świata; możemy co prawda mamrotać coś pod nosem że nie szufladkujemy, nie kategoryzujemy, ale przecież jest wartość w tym, że możemy jednym słowem odpowiedzieć na pytanie „czego słuchasz?”.

Technicznie rzecz biorąc nie jest to math-metal, bo „mathowość” nie jest jego raison d’être. Groove? Groove jest ważny, ale nie jest to groove-metal tak jak się go generalnie rozumie. Melodia? Trochę zbyt pokręcone te melodie dla zwykłego zjadacza radia. Więc co?

Djent.

Nie wiem skąd wytrzasnęli to słowo (paczałem na wikipedię i nadal nie wiem – niby onomatopeja, ale chyba tylko Amerykanie mogą w tym się dopatrzeć podobieństwa). Nie powiem nawet, żeby mi się podobało. W pierwszej chwili pomyślałem że mówią o muzyce dla gentlemanów. Ale niech będzie – ten nasz mieszaniec, kundel groove’u, mathu i melodyjności – djent.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s