The Square: wrażenia

Wychodząc z kina usłyszałem coś takiego: „totalna strata czasu”. Wcześniej zajrzałem na forum pod tym filmem na Filmwebie i aż prawie się zniechęciłem. Generalnie wygląda na to, że to jeden z tych filmów, które się albo kocha albo nienawidzi. Po seansie stwierdzam, że ja należę akurat do tych pierwszych :)

Przede wszystkim: to jest kino europejskie, więc czego się spodziewaliście? Rozbuchanego spektaklu w stylu transformersów?? :D Swoją drogą udało mi się na to pójść dopiero teraz, bo prawie dwie i pół godziny (prawie trzy z reklamami) trudno wcisnąć w plan dnia. Ci z obozu nienawidzących narzekali, że to o co najmniej pół godziny za dużo, ja jednak niemal się zdziwiłem, kiedy się skończył, bo mógłby trwać jeszcze długo.

Po drugie: wcale nie trzeba być filmowym snobem, żeby się zorientować o co w tym wszystkim chodzi. Przecież nawet mi się udało. Ale może ja już przesiąkłem tym snobizmem? (Wiele by na to wskazywało!) A czego tu nie ma: znieczulica społeczna (temat oczywisty od niemal pierwszych scen); kwestia odpowiedzialności za swoje czyny; w ogóle umiejętność przewidywania konsekwencji swoich czynów; nabijanie się ze sztuki współczesnej (już w pierwszej scenie pada bardzo zasadne pytanie: kiedy coś staje się sztuką?; patrz też: kapitalna scena „performansu” ze „zwierzęciem” – nie bez powodu kadr z niej trafił na plakat); niezrozumienie starych pierdów wobec tego, jak działają nowe media; niezrozumienie młodszego pokolenia wobec tego, jak działają stare media; ogólnie krytyka zarówno starych, jak i nowych mediów; szczypta komentarza na temat współczesnych relacji damsko-męskich; ale przede wszystkim – wiecznie aktualny temat oderwania intelektualistów od rzeczywistości, tak pięknie spuentowany przez braci Coen w Bartonie Finku. Kulminacją tego ostatniego jest wiadomość nagrywana przez głównego bohatera do chłopca, któremu najprawdopodobniej zrobił (fizyczną) krzywdę, podczas której wahałem się między histerycznym śmiechem a zażenowaniem (bo za dużo w tym widziałem siebie w pewnych momentach życia). A także scena konferencji prasowej. Pewnie tematów było więcej. I na przykład nie jestem pewien jak się w to wszystko wpisują młodociane córki Christiana. Może chodziło o perspektywę jeszcze młodszego pokolenia? Albo kontrast między uczuciem kochającego ojca a obojętnością wobec nieszczęść otaczającego go świata (uosabianych przez wszędobylskich bezdomnych)? Nieważne. To co mam już mi wystarczy ;)

Co jak co, ja nie uważam, że film przynosi wstyd złotej palmie z Cannes.

2 uwagi do wpisu “The Square: wrażenia

  1. Na Filmweb ma 7,2 gwiazdki. Ja dałem mu 8, chociaż jestem świadomy że nie jest on rewelacyjny. Gdzieś tam na koniec całość się jakby nie skleja. Ale tak jak napisałeś wytknięcie śmieszności twórców (odrealniona postać dyrektora i zarządu muzeum, czy gościa z kitką – pracownika muzeum) i odbiorców sztuki (czyli nas) nowoczesnej, czy cała scena z Teslą (na co się patrzysz – to tylko zwykła Tesla) są naprawdę dobre i warto na nie popatrzeć.

    Polubienie

Dodaj komentarz