Na pewno widzieliście jak gdzieś wylewa się fala internetowego hejtu, a tej fali pływają sobie „smakowite” kąski, w których ktoś kogoś nazywa „betą”. Ma to być obraźliwa i pogardliwa insynuacja, że ktoś jest uległy, słaby i bardzo niemęski (a to z kolei ma godzić w posiadane przez każdego mężczyznę męskie ego). Samiec beta stoi w opozycji do samca alfa, który jest zajebisty i wszystkich rucha w dupę; coś jak typowo faszystowski fetysz siły. Aż chce się powiedzieć: „to słowo nie znaczy tego co myślisz że znaczy” – i w dzisiejszym odcinku to właśnie powiemy.
Frans de Waal: The surprising science of alpha males
Samiec alfa to nie jest po prostu ten, który wszystkim innym może dać po mordzie i przespać się ze wszystkimi kobietami (bo nie oszukujmy się – w instytucji władzy chodzi przecież o kobiety i nic więcej). Samiec alfa jest gwarantem stabilności grupy. Tak, ma przywileje, ale nie ma takiej siły, która by go utrzymała na tej pozycji jeśli reszta grupy nie będzie zadowolona z tego, że to on ją zajmuje, a zadowolenie grupy wymaga dużo pracy, i to bardzo konkretnej pracy. Przynajmniej u szympansów; u ludzi jeszcze dochodzi czynnik tego, że mamy karabiny maszynowe. A u szympansów dynamika społeczna wokół samca alfa jest zaskakująco bogata – i jakże podobna do tego, co się dzieje w polityce! Clickbaitowa wersja tytułu tego wpisu mogłaby brzmieć: „nie uwierzysz co te szympansy robią, żeby zostać samcem alfa!” ;)