Brak linka do Braku równowagi redux: Link właściwie już jest. A jak jest, to mogłem posłuchać i ocenić że moja pierwotna ocena była trochę niesprawiedliwa. Desperacka pasja nadal jest, tylko znacznie bardziej stonowana, trochę jak szlachetny kamień oprawiony w szlachetny metal (uf, ale pojechałem). Najbardziej obawiałem się o wokal, który miejscami jest po prostu… pospolity. Ale dzieje się tak tylko w momentach, i to też wydaje się celowym zabiegiem. No i jest więcej krzyku niż wcześniej zauważyłem. Możliwe że jednak się z tym albumem polubimy… [Swoją drogą w międzyczasie dowiedziałem się, że nie tylko ja byłem tą płytą rozczarowany. Zawsze to miło mieć jakieś potwierdzenie że to nie tylko moje uprzedzenia ;)]
Allegory of a good album: Symbolical chyba bardzo się starają się nie wychylać. Nową płytę wydali takim cichcem że nawet ja tego nie zauważyłem, chociaż ich debiut bardzo lubię i chwalę od samego początku. Nowa płytka rozpędza się powoli, bo pierwsze numery zrobiły na mnie trochę nijakie pierwsze wrażenie, ale może to była tylko kwestia wdrożenia się w nastrój, bo już od czwartego zostałem rozjechany. Tempa są zauważalnie wolniejsze, ale zamiast rozpędzonego rumaka z ciężkozbrojnym w siodle, mamy bardziej coś na kształ statecznie kroczącącej machiny wojennej (bez aluzji). Albo nawet całej dywizji pancernej. Nadal nie mam fejsa, ale to też lubię!
Marzena Ridt: Formalnie to jest black metal. Ale blackowy wygrzew stanowi tutaj zdecydowanie mniejszość; dominuje raczej anielski śpiew liderki (przy czym nie przeszkadza, że to raczej upadły anioł), plus pogrzebowe klimaty, plus sporo folkowych zagrywek. Ja się nic a nic nie dziwię, że pani Myrkur swą czarną muzyczną magią zauroczyła całą rzeszę dziennikarzy muzycznych – na mnie ten urok też zdecydowanie działa. Łykam jak ghul dusze potępionych. Co mnie intryguje to czy to jest też coś, co można pokazać ludziom, którzy są zadeklarowanymi nielubiaczami blacku (jak mój brat, na ten przykład)? Coś do rozważenia ;)