Niedawno pisałem, że netfliksowy „Wiedźmin” to ogromna szansa dla polskiej popkultury. Ale nie było dla mnie jasne czy to tylko jednorazowy wyskok, czy zwiastun czegoś większego. Zdaje się, że Polska nadal znajduje się w kategorii kuriozów w szerszym kontekście tzw. kultury Zachodu… ale może to przemawia przeze mnie moje własne doświadczenie doświadczenia czasów, kiedy polski przemysł był na dnie i określenia takie jak „ruska chała” i „krajowe gówno” kształtowały światopoglądy całego pokolenia. Tak więc zainteresowanie polskim twórcą, jakim oczywiście jest Sapkowski, może mieć koloryt wizyty w gabinecie osobliwości. Albo i nie – Stanisław Lem jest przecież wielce szanowany za Zachodzie przez tych, którzy potrafią wyjrzeć poza najbliższy horyzont kulturowy (tak, to znów przemawia mój przywódca duchowy).
A poza tym mamy swojego ambasadora. Można powiedzieć: najwyzszy kurwa czas.
Kolejną salwę wystrzelili, co ciekawe, Belgowie, ponownie pod sztandarem Netfliksa. Nie wiem czy Tomek Bagiński, konsultant podczas kręcenia wiedźmińskiego serialu, również macał w tym palce, ale przynajmniej Filmweb się na niego powołuje w swojej recenzji serialu, jako tego, który podjął się „sprzedawania” polskich opowieści reszcie świata. Rzeczony serial nie jest bezpośrednią ekranizacją, ale zdecydowanie nawiązuje do twórczości kolejnego autora porównywanego (podobnie jak Peter Watts) do Stanisława Lema. Mowa oczywiście o Jacku Dukaju, którego trudno nie nazwać natępcą naszego tytana SF. A (mini-?)serial to „Kierunek: noc”, którego jeszcze nie widziałem, ale mam zamiar zacząć wkrótce. Wkrótce, czyli dziś albo jutro wieczorem.
Tak że teraz się zastanawiam, co będzie dalej? „Wiedźmin” ma zapowiedziany przynajmniej jeden kolejny sezon, „Kierunek: noc” może być wstępem do formalnej ekranizacji „Starości aksolotla”. To są z grubsza wiadome wiadome. Ale czy są jakieś niewiadome niewiadome? Wyłom został zrobiony, ktoś tam po drugiej stronie musiał już poprzez niego zobaczyć nowe złoża historii do sprzedania odbiorcy masowemu…