Kilka spostrzeżeń muzycznych o pierwszych przymrozkach

Poznaj mistrzów holenderskich: OMG, na świecie jest tyle zajebistej muzy i teraz jest tak łatwo dostępna jak nigdy nie było. Czasami słuchając różnych nowości mam wrażenie, że wszyscy zlewają się w jedną metalową masę, ale na szczęście czasem wyskoczy taki Monolith Deathcult, gdzie faktycznie miesza się wszystko, ale już niekoniecznie jednolicie metalowe. W pierwszym momencie na pierwszy plan wysuwa się industrial (trochę tęskniłem za dobrym industrialem…), ale z deathowymi bębnami. Ale jest tam tego więcej. A chłopaki mają też dość osobliwe poczucie humoru, co szczególnie dobrze słychać pomiędzy utworami na trylogii najnowszych płyt (trzecia jeszcze nie wydana). Więc siup do odtwarzacza…

I misją kolejową: Ci Finowie to nieźle zwariowani są, jak się okazuje… Znam już kosmiczne odjazdy Oranssi Pazuzu, ale Mokoma nie znałem, chociaż działają już niemal 25 lat. Również śpiewają po fińsku, grają teoretycznie thrash, ale pomieszany z melodią, melancholią i czym tam jeszcze. I sporo wariactwa. Nawet fajne…

A khysz, melino!: Muzyka jak muzyka – hipnotyczny koszmar – ale patrzcie na te okładki! 🖤

Z gabinetu Freuda: SENNES

Sen był wyraźnie inspirowany „Tenetem” (nawet główny bohater był czarnoskóry, chociaż bardziej przypominał Eddiego Murphy’ego, głównie ze stylu „grania”). Polegało to na tym, że ktoś rzucił na bohatera (zasadniczo mnie, w sumie) „klątwę”, że wszystko co powie, będzie opóźnione o trzy godziny (albo odwrotnie – sen chyba tego nie przemyślał dobrze). Potem się jednak okazywało że także jakieś inne efekty były, jak tramwaj jadący po nieistniejących szynach bo ich remont ma dopiero być i podobne. Bohater w pewnym momencie przestał w ogóle mówić, bo po co, skoro i tak wynikną nieporozumienia (w jednej scenie jak się zdaje chciał powiedzieć gospodyni co chciałby zjeść ale wyszło że ciężko ją obraził), i komunikował się na migi (w końcu jednak wpadł na genialny pomysł, by użyć pisma). Pod koniec okazało się też że ten ktoś, kto rzucił klątwę, wydaje się nieśmiertelny – kiedy torturował bohatera używając sztuczek czasowych do rozmontowania jego ulubionego roweru (heh), ten wziął jakiś metalowy fragment i dźgnął potwora w szyję i twarz; ale to nic nie pomogło, bo rany się jakoś zregenerowały i raniony tylko zaczął szydzić. Potem ktoś z rodziny wspominał, że była jakaś taka sytuacja „na rondzie de Gaulle’a” że ktoś takiego czaso-potwora przechytrzył – ale się nie dowiedziałem jak, bo zadzwonił budzik.

Generalnie nie wszystko trzymało się kupy, ale jakieś przebłyski łamania sobie głowy nad tym, co będzie się działo za trzy godziny, i prób dopasowania do tego co się mówi, były całkiem… przyjemne?

Przykro mi to mówić, ale mamy przejebane

Nie chcem, ale muszem pisać o polityce. A w polityce bez zmian: mamy przejebane.

Jest źle. Jest bardzo źle. Dość dobitnie świadczy już o tym to, że strajk kobiet utworzył(a) aż 13 grup roboczych punktujących jak głęboko w bagnie znalazło się państwo polskie. (NB: Z owych 13 wszystkie są uber ważne, ale mi osobiście najbardziej leżą na sercu trzy: świeckie państwo, klimat i ¡No Kurwa Pasaran! Ale to na marginesie.)

Ale jest gorzej.

Załóżmy że rząd ustąpił, został wywleczony na taczkach, podłożył zacne główki pod gilotynę, albo przestał być rządem rządzącym w jakiś inny sposób. Co dalej?

I tu wkraczamy w najgorsze gówno.

Bo nie widzę żadnej alternatywy, nikogo, kto mógłby ich zastąpić.

Opozycja w Polsce leży i kwiczy i jest w całkowitym proszku już od lat – tylko dlatego PiS był w stanie się utrzymać przy władzy tak długo. Politycy spoza kręgu rządowego i ich przydupasów mają notowania niewiele lepsze albo wręcz gorsze niż nasi rządzący (nawet po tym jak poparcie dla tych ostatnich poleciało z górki na pazurki w ostatnich tygodniach). Znaleźliśmy się w państwie efektywnie jednopartyjnym i nawet tego nie zauważyliśmy. Nasza żaba została dokumentnie ugotowana.

Nie wiem co się dalej wydarzy, i mam nadzieję że teraz może być już tylko lepiej – nasza żaba postanowiła wszak wyskoczyć z gara. Ale jestem pełen obaw i troski i będę obserwował wydarzenia tak jakbym oglądał nazbyt dobrze zrobiony horror. Mam przy tym bardzo nikłą nadzieję, że zrobimy coś niebywałego w tej niebywałej sytuacji i – podobnie jak Parlament Europejski skorzystał z okazji i odbudowę po koronakryzysie postanowił zrobić na zielono – tak my opustoszałą scenę polityczną zapełnimy kimś innym niż politykami. Na przykład – specjalistami, ekspertami i ludźmi ogólnie uczonymi. No wiecie, chyba można pomarzyć?

[Wpis częściowo zainspirowany przez Wargę, który powiedział to co mi się cisnęło na usta, ale bardziej elokwentnie niż ja bym był w stanie ;)]