Poznaj mistrzów holenderskich: OMG, na świecie jest tyle zajebistej muzy i teraz jest tak łatwo dostępna jak nigdy nie było. Czasami słuchając różnych nowości mam wrażenie, że wszyscy zlewają się w jedną metalową masę, ale na szczęście czasem wyskoczy taki Monolith Deathcult, gdzie faktycznie miesza się wszystko, ale już niekoniecznie jednolicie metalowe. W pierwszym momencie na pierwszy plan wysuwa się industrial (trochę tęskniłem za dobrym industrialem…), ale z deathowymi bębnami. Ale jest tam tego więcej. A chłopaki mają też dość osobliwe poczucie humoru, co szczególnie dobrze słychać pomiędzy utworami na trylogii najnowszych płyt (trzecia jeszcze nie wydana). Więc siup do odtwarzacza…
I misją kolejową: Ci Finowie to nieźle zwariowani są, jak się okazuje… Znam już kosmiczne odjazdy Oranssi Pazuzu, ale Mokoma nie znałem, chociaż działają już niemal 25 lat. Również śpiewają po fińsku, grają teoretycznie thrash, ale pomieszany z melodią, melancholią i czym tam jeszcze. I sporo wariactwa. Nawet fajne…
A khysz, melino!: Muzyka jak muzyka – hipnotyczny koszmar – ale patrzcie na te okładki! 🖤
2 uwagi do wpisu “Kilka spostrzeżeń muzycznych o pierwszych przymrozkach”