Ocene: Nigdy nie ceniłem za bardzo niemieckiego The Ocean – zawsze byli po niemiecku dość siermiężni (kilka lat temu nawet na nich nieźle nasarkałem, ale z innego powodu). O ile doceniam intelektualizm całej sagi traktującej epoki geologiczne jako metaforę czy też alegorię… wszystkiego?, pomysł wydał mi się o tyleż trochę karkołomny, i może czasami potraktowany trochę zbyt dosłownie. No ale nie wgryzałem się tak naprawdę, raczej omijałem, więc krytykować niezbyt wypada. Niemniej najnowszy (i ostatni – po dotarciu do holocenu dalej nie bardzo jest gdzie już iść) odcinek dość pozytywnie mnie zaskoczył. Maniera wokalna nadal trochę mnie irytuje, ale siermiężność się prawie całkiem ulotniła, a zrobiło się bardziej eksperymentalnie i nawet wręcz trochę lirycznie – utwór Oligocene najbardziej mi się spodobał, ciekawe czy dlatego, że instrumentalny?
The Raging Cult: Oto co wyzwala w ludziach rok 2020. Na swej nowej płycie Cult of Luna zdecydowanie się nie pieści – nie ma (za dużo) plumkania, klimatycznych pasaży, progresywnych rozwinięć; jest cios prosto w nos i jest Mark Lanegan. Kto zna tego ostatniego, ten wie, że on nie wali w nos, tylko w serce, ale interludium jest krótkie i zaraz wracamy do poważnego nosowalenia. Całość jest wyjątkowo krótka jak na Cult of Luna i kojarzy mi się trochę z Herod, którego swego razu nazwałem „nowym namiestnikiem prowincji Sludgei”. Herod może sobie być namiestnikiem, ale Cesarz Szlamu jest tylko jeden i od czasu Vertikal ponownie kopie tyłki. (Ale na Mariner spuszczę jednak zasłonę milczenia.)
City Exhumation: Zaniedbywałem ostatnio Katatonkę. Poprzednia płyta przeszła bez echa w niniejszym blogasku i w sumie nie wiem czemu. Po Dead End Kings wydawała mi się jakaś taka bezwyraźna? Najnowsza City Burials też jakoś musiała trochę się pokisić i dojrzeć, mimo że do wspomnianej nawiązuje dość jednoznacznie nawet okładką. Pierwszy singiel (Behind The Blood) jest wyjątkowo żwawy jak na Katatonię i to dobrze rokowało, więc czemu się nie interesowałem bardziej? Zagadka!
Toollerian, Opethial: Ja: „wyskoczył mi nowy Soen i cały czas mam wrażenie że słucham ballady Opeth”. Brat: „Oni już tak mają, albo kopiują Toola albo Opeth, albo obu naraz :]”. Dobrzy artyści kopiują, wielcy artyści kradną?