To jest kurwa genialne!
I fantastycznie ilustruje różnicę pomiędzy kinem amerykańskim a europejskim (przynajmniej kiedy mówimy o krajach, gdzie nie próbuje się bezmyślnie naśladować wszystkiego co amerykańskie *ahem* Polska *ahem*). Jakiś czas temu wspominałem tutaj serial Odpowiednik, wyjątkowo poza cyklem „wrażeniowym, który jest bardzo dobry – dobrze wymyślony, świetnie zagrany, bardzo dobrze zrealizowany – ale mimo wszysto trochę na siłę wciśnięty w konwencję szpiegowsko-sensacyjną. Moim zdaniem amerykańscy decydenci bali się, że inaczej się „nie sprzeda”.
Niemcy się nie bali.
I chwała im za to! Sensacja sprowadza się do zapijaczonego policjanta z brzuszkiem, który najwięcej energii ma do wyczekiwania emerytury, oraz chłopaka, który z tym pierwszym miał na pieńku i wstąpił do policji tylko po to, żeby mu pokazać (pokazać jego duchowi), jak to się robi kiedy się nie jest idiotą. Jeśli kino gatunkowe, to science fiction, ale niemal nie do poznania. Przeżycia wewnętrzne bohaterów są zdecydowanie na pierwszym planie, a nie tylko kiedy widzimy poważnego faceta (lub kobietę) w garniturze za kółkiem poważnego samochodu robiącego poważne miny do poważnych myśli (może nawet rozterek!). Nastoletnie dramaty. Dorosłe animozje. Pierwsze przeradzające się w drugie. I odwrotnie.
A na tym tle wykręcające mózg w obwarzanek kombinacje z podróżami w czasie.
Chapeau bas, psze państwa, chapeau bas!
[Na tym powinienem zakończyć, żeby było dramatycznie, ale jeszcze mi się kojarzy taki serial Rzym, który również miał podobne cechy. Zawsze najbardziej podobały mi się tam te nocne sceny, w których nikt nic nie mówił, nie działo się nic specjalnego, a kamera przyglądała się przeżyciom wewnętrznym bohaterów. Bez słowa. A mimo to bardzo wymowne.]