„Kult” Łukasza Orbitowskiego: wrażenia

Gdzieś w 1/3 sobie uświadomiłem że to jest powieść o zombie. Nawet kończy się odpowiednim akcentem apokaliptycznym. Ale oczywiście nie tylko o tym, bo Orbitowski od dawna mądrze pisze o prostych ludziach, ich życiu i życiowej mądrości. Sam się w końcu z nich wywodzi, i oddaje im hołd w swojej twórczości. I od dawna też pisze, że horror ma źródło w ludziach, a nie w siłach nadprzyrodzonch (one, w najlepszym razie, są neutralne i tylko działają jako katalizator, wyzwalając w nas to co najlepsze – i, niestety częściej, najgorsze).

Przyznaję się, że aż do końca się zastanawiałem dlaczego Oława. Jakiś sentyment? Odwdzięczenie się za miło spędzone chwile podczas życiowej wędrówki? Um, aha, faktycznie tam były objawienia. Okej ;) Czyli powieść oparta na faktach – ale nie biografia.

[A opóźnienie mojej kolejki czytelniczej twardo trzyma się niecałych dwóch lat!]

Czasem można kilka spostrzeżeń muzycznych

Czasem można kilka spostrzeżeń muzycznych

Kolendra na linie: Czasem można sobie posłuchać czegoś ładnego. Popowego wręcz. Można? Można! Kalandra ma wiele cech typowego zespołu „alternatywnego”, poza jedną: nie jest śmiertelnie nudna. Ale przecież mamy „zwiewne” piosenki zaśpiewane żeńskim, lekko nosowym głosem (to jest jakiś wymóg formalny, czy jak?), przy czym też nie koniecznie po angielsku, np. cudny Ensom – nie mam pojęcia po jakiemu to (norwesku?), ale taka różnorodność kultur i języków to jest to, co w Europie powinno być najpiękniejsze. (Tak, wiem, że poza paroma wyjątkami i tak kręci się to w kręgu indo-europejskim.) Ponadto wokalistka potrafi też dać głos pełną piersią i wtedy robi się jeszcze lepiej. Mam jednak wrażenie, że taka muzyka lepiej się sprawdza jako pojedyncze piosenki a nie cała płyta.

Doktor Liet-Kynes, jak sądzę: Czasem można, już naprawdę wyjątkowo i w ostateczności, sobie nawet posłuchać czegoś progresywnego.

Cryptic Triptych: Czasem można sobie też posłuchać czegoś dziwnego. Nie tego rodzaju dziwnego co Battles, na przykład, albo zwariowanego-dziwnego jak co niektóre twory Mike’a Pattona (za dużo ich by linkować pojedynczo), ale i tak dość dziwnego. Takiego sympatycznie-dziwnego. Lespecial usłyszałem w audycji radiowej, ale na jakiś czas mi umknęli, bo nie ma ich na Spotify. Na szczęście jest niezawodny Bandcamp. Okazuje się to być graniem (w większości) instrumentalnym; początek jest trochę jakby w duchu pionierów tzw. „math-rocka” typu Don Caballero (z którym zresztą wspomniany Battles jest zwiazany), ale potem rozstrzał bywa dosyć spory. Mi osobiście taka eklektyczna muzyka średnio podchodzi, no ale można. Czasem. A ktoś inny może uznać, że można znacznie częściej, więc…

Rage at Alt: No i można czasem posłuchać sobie zwyczajowego walenia po głowie gruzem, chrustem, szlamem i czernią. Gdyby jeszcze teksty mieli po baskijsku, to już w ogóle by był czad.

Nie należę do żadnego kościoła

Ponieważ rozpoczął się spis powszechny, ponieważ jest obowiązkowy i ponieważ podczas wypełniania nie raz jest się pouczanym, że należy go wypełnić zgodnie ze swoją najlepszą wiedzą – i że, jak się domyślam, za poświadczenie nieprawdy grożą jakieś kary – chciałem złożyć poniższe oświadczenie:

Zgodnie z prawdą zaznaczyłem, że NIE NALEŻĘ DO ŻADNEGO KOŚCIOŁA

JEŚLI JAKIŚ KOŚCIÓŁ TWIERDZI ŻE JEST INACZEJ, ÓW KOŚCIÓŁ KŁAMIE

JEŚLI JAKIŚ KOŚCIÓŁ PRZEDSTAWIA DOKUMENTY ŚWIADCZĄCE O MOJEJ RZEKOMEJ DO NIEGO PRZYNALEŻNOŚCI, RZECZONE ZAPISY ZOSTAŁY DOKONANE NIELEGALNIE I NIE MAJĄ MOCY PRAWNEJ

(A tym bardziej nie mają mocy sprawczej na obiektywną rzeczywistość)

Serio. Kościół prawdopodobnie może pokazać jakieś dokumenty, ale nie może pokazać żadnego, który podpisałem czy w inny sposób poświadczyłem aktem woli w momencie, kiedy miałem zdolność do czynności prawnych. Wszelkie akty dokonane bez zdolności do czynności prawnej są – z definicji – nieważne. Ergo, ewentualny zapis mojej przynależności do kościoła jest nieważny, zatem nie należę do żadnego kościoła.

Dziękuję za uszanowanie mojej wolności do wypięcia się na roszczeniowe instytucje.

[Ja to i tak mam łatwo. Wady spisu zostały już dogłębnie zbadane przez innych, ja tylko zauważę, co mi samemu się rzuciło w oczy, że osoby niebinarne nie mają jak wypełnić tego spisu bez poświadczenia nieprawdy. Pytania są tendencyjne, cytując klasyka, a po wszystkim władza ogłosi sukces: wedle spisu powszechnego zostało czarno na białym udowodnione, że w polsce nie istnieje LGBT!]

[Na marginesie drugim: w dziale tożsamości „narodowej” jako drugą wpisałem „europejska”. Udławcie się tym.]