No i zostanie to z nami na zawsze, no i ch**

Była szansa. Było wiadomo co zrobić, żeby wygrać. A przepis był bardzo prosty: spiąć dupy na jakieś dwa lata, przecierpieć, zainwestować ten ból w lepszą przyszłość.

Nie mówię, że to jakaś bułka z masłem i że dla niektórych nie będzie to naprawdę nie do zniesienia. Mówię, że alternatywa jest jeszcze gorsza: wróg zdobył przyczółek, nabrał rozpędu i teraz jest już dużo szybszy niż nasza zdolność do wynajdywania nowych metod walki z nim. Taki wróg albo zostanie z nami na zawsze, albo zmusi nas do naprawdę radykalnych kroków.

Myśleliście że lockdowny są radykalne?

Gówno widzieliście.

A można było załatwić sprawę jednym, śmiałym posunięciem. Jak Piłsudski nad Wieprzem. Jak Banach we Lwowie. Piłsudski na szczęście nie posłuchał zagranicznych doradców, że jego pomysł jest amatorski i do bani. A my? W imię źle rozumianej wolności i bezmyślności w imię rzekomego „samodzielnego” myślenia, zaprzepaściliśmy szansę na szybkie rozwiązanie.

Jedyne dobre co z tego wynikło, to nieznaczne przestawienie mentalności. Może jeszcze kiedyś będzie dobrze. Ale mogło być lepiej i szybciej.