Neuropultenra: Większość płyt po prostu przyjemnie sobie posłuchać. Czasem jednak zdarza się taka, którą można sobie smakować, w tym każdy utwór z osobna. Oto jedna z nich. A było tak: Leci sobie radar premier. Przewija się zwyczajowa mieszanina metaluchów, rockersów i różnych czarno malowanych, które algorytmy obliczyły, że zwiększą mój „engagement”. Wtem… The Half Rising Man. Tak jak zwykle nie lubię doomowych „melodii” (duuummmm… du-duuuummmmm…), tak teraz ten kroczący monotonnie motyw natychmiast sprawił, że postawiłem uszka. Potem odezwał się wokal, niby też monotonny i zwyczajowo charczący, ale jakby przez ściśnięte gardło. Niesamowity klimat. I fantastyczna okładka. Absent In Body – kupili mnie natychmiastowo. I dopiero potem doczytałem, że to nie przypadek: Neurosis plus Sepultura plus Amenra – to musiało się udać.
Zeal. Ale Ardor. Ale Zeal.: Kiedy ukazała się poprzednia płyta tego projektu, który w międzyczasie przekształcił się w regularny zespół, było to dobre, ciekawe i intrygujące, ale u mnie ostatecznie wpadło do szufladki „ciekawostka”. Najnowszy album zaś okazuje się być czymś, co faktycznie mogę „normalnie” słuchać. Dwa kluczowe składniki tym razem są jakby bardziej zintegrowane – dawniej były jakby obok, tu trochę gospel, tu trochę blackowy wygrzew, teraz natomiast zdarza się wygrzew i gospel naraz. Chociaż coraz więcej jest też niezbyt gospelowego wrzasku. I dobrze. Może nie do końca poprawne w kontekście formuły, ale brzmi to rewelacyjnie.
Pasja według Transgresji: Na poprzednią płytę marudziłem, że nie ma tej pasji z debiutanckiego EP. Cóż, poradzić, zespół dojrzewa :) Ale na „Goliacie” Transgresja coraz bardziej chyba powraca do tych „korzeni”. I to mie się podoba.