Bosz, jak ja uwielbiam blasty Redux: No dobrze, może jednak parę słów więcej niż jedna emojka. Bo w sumie to co w tym nadzwyczajnego? Łomot i wrzaski jak wszędzie. Blasty niby też – ale posłuchajcie tego werbla. Nigdzie chyba nie słyszałem takiego pogłosu (może ew. na St. Anger, gdzie jednak z kolei był przesadzony do przesady). Fajnie też, że poszczególne utwory czymś się od siebie różnią ;) A zwalisty wokalista ma swoistą charyzmę. Omophagia, szwajcarsko-brazyljski twór, który (niespodzianka!) nagrywa w polskim Hertz studio (jako jego credentials podając Behemotha, Decapitated i Hate – czy jest lepsze testimonial dla naszej metalowej sceny?).
In Stasis przez pół roku: Monuments znam i lubię od czasu The Amanuensis, potem polubiłem (może nawet jeszcze bardziej) ich poprzednią płytę. Następną nieco skrytykowałem za pospolitość, w sumie nie jestem już teraz pewien czy słusznie. Najnowszą zaś zatrybiłem z niemal półrocznym poślizgiem. Być może to jest taka muzyka, która wsiąka powoli, bo po pierwszych przesłuchaniach zdaje się o płycie zapomniałem. Teraz przyglądam się uważniej i jest nieźle. Rewolucji nie ma, grają typowo monumentsowo i… byłem zaskoczony, kiedy się dowiedziałem, że już dobre kilka lat temu wymienili wokalistę. Bo brzmi dokładnie tak samo jak ten poprzedni :) Może po prostu wszyscy Angole śpiewają tak samo? A w ogóle to kupili mnie teledyskiem do False Providence – z jednej strony to tak jakby bardziej wysokobudżetowa wersja From Heaven Into the Mire naszego rodzimego Symbolical, a z drugiej chyba ilustracja wiekopomnych słów (również naszej rodzimej) Dody, o które miała proces ;)
The Raging Cult Redux: Od czasu The Raging River Cult of Luna zdążyli wydać kolejnego pełnograja. Pełnograj zarówno następny jak i poprzedni są bardzo dobre, ale to do tej właśnie EP-ki jakoś najbardziej mnie ciągnie. Do, jak to wówczas ująłem, „nosowalenia”. Cóż powiedzieć, gniew to jest po prostu to, co autorzy kroniki paranoiki lubią najbardziej w muzyce…