Mniej więcej pół roku temu dowiedziałem się, że na Wikipedii jest strona poświęcona mojemu dziadkowi. Nie jest szczególnie obfita, bo i zasługi dziadka nie są szczególnie obfite. Ale wystarczająco, by przeskoczyć wymagania dotyczące „notability”.
Nie jestem ani pierwszą, ani ostatnią osobą, której krewni znajdują się w tej skarbnicy wiedzy ludzkości, ale pośród nich pewnie jestem jednym z niewielu, którzy dowiedzieli się z niej dużo nowego, i to pomimo relatywnej skąpości informacji.
Że był profesorem, to wiedziałem, ale nie że w Łodzi. Że zajmował się kolejnictwem, to wiedziałem, ale nie że był autorytetem w dziedzinie parowozów (napisał trzy podręczniki! Był przed wojną konsultantem w słynnych zakładach Cegielskiego!). Legenda głosi, że był (współ?)projektantem podwozia do nieśmiertelnej serii EN57, które jeździły, i od 60 lat nadal jeżdżą po całej Polsce, co poniekąd zgadza się z twierdzeniem mojego ojca, że pracował nad „wózkami wagonów”. Jedyne co mam na potwierdzenie czegokolwiek to widziany przelotnie schemat lokomotywy w jego papierach tuż po jego śmierci (tylko że, dobrze to pamiętam, była to lokomotywa elektryczna, a nie parowóz). No i tą stronę na Wikipedii.
Dzisiaj byliśmy z ojcem (i jego siostrą) na grobie dziadka. I tak sobie właśnie rozmawialiśmy, że nikt tak naprawdę nie wie co dziadek robił w pracy. Był ponoć bardzo skromny i nigdy się nie chwalił. Ale może całe to gadanie o pociągach to tak naprawdę tylko przykrywka, a w rzeczywistości prowadził supertajny projekt, bo ja wiem, broni jądrowej czy coś?
A któż to może wiedzieć?
[Ten wieniec od Politechniki Warszawskiej, który się niezawodnie rok w rok pojawia na jego grobie, to pewnie też ściema!]
Niedaleko pada wnuczek, jak powiada przysłowie. Czy jakoś tak.
PolubieniePolubienie