Odcham cham

Semestr się zbliża więc zajrzałem na stronę „dydaktyczną” serwera Wydziału. Klikam „sprawdź poprawność formalną deklaracji” i ze zdziwieniem widzę, że odcham mi się zaświecił na czerwono. WTF? Dodatkowy opis: „zapis na nieistniejącą realizację”. Hm. Biegnę szybko do ERES-u i faktycznie, UEP jest, ale nie ma żadnej realizacji. Hm.

UEP to „Unia Europejska vs. Polska” (czy jakoś tak ;)) Chciałem się na to zapisać jeszcze przed referendum, coby dokonać „poinformowanego wyboru” [fajnie okropna konstrukcja, nie?]. Ale termin nie pasował. To samo w następnym semestrze. I w następnym. I w następnym. A kiedy w końcu wpasował się jakoś sensownie w plan zajęć – zniknął gdzieś w czasie wakacji :\

Grrrrrrr…

Mazowieckie Piaski

Kolejne dwie sosny na moim osiedlu wyglądają tak, że zaraz trzeba będzie je ściąć.

Ech.

Na szczęście zarząd posadził na miejscu tych wyciętych wiele nowych sadzonek (chociaż to pewnie nie są sosny tylko jakieś świerki). Za kilkadziesiąt lat będzie tu całkiem ładnie ;)

Pewnego dnia rano obok parkingu pojawiła się duża kupa czarnej ziemi. Potem zauważyłem, że kupa ta rozproszyła się pod tymi sadzonkami, ale mama uzupełniła, że było oficjalne pozwolenie na dowolne korzystanie z tej kupy i ludzie się rzucali z różnymi pojemnikami, żeby „ukraść” jak najwięcej :) Przed każdym domkiem jest tutaj kawałek trawnika i mieszkańcy parterów mają wyjście bezpośrednio na trawkę, zamiast na balkon. Niektórzy sobie pogrodzili te trawniczki [zakładam, że ta dodatkowa przestrzeń życiowa jest jakoś dolicznona do czynszu]. Niektórzy z tych niektórych zrobili na ich miejscu całkiem przyzwoite ogródki…

A ja i tak wolałbym mieć okno wychodzące nie na środek osiedla, tylko na drugą stronę domku – na LAS. Piękny, dorodny, mazowiecki LAS IGLASTY, nawet nie tak bardzo zaśmiecony ;)

A tak poza tym…

Już za tydzień pierwszy dzień zajęć na Polibudzie. Nie wiem czy mam się cieszyć, że wreszcie będę miał coś do roboty, czy się martwić, że wreszcie będę miał coś do roboty. Porównanie listy „co chciałem zrobić w wakacje” z listą „co zrobiłem w wakacje” jest wystarczająco dołujące nawet bez robienia obu list :) JESTEM LEŃ. Powinienem się postarać o patent, żeby być LENIEM PATENTOWANYM ale nie chce mi się, bo JESTEM LEŃ. Powinienem wstawić to jakąś pointę lub morał. To wszytko przez kryzys średniego roku studiów, chyba…

The least worst of…

(Tytuł notki ukradziony ze składanki przebojów Type O Negative)

Jako informatyk mogę użyć określenia, które wiem, że ma dość precyzyjne (i dość precyzyjnie pasujące) znaczenie: demokracja się kiepsko skaluje. Korzystając z obecności poza domem udałem się także do sobie przydzielonego lokalu i coś zakreśliłem na tej wielkiej płachcie. Partię miałem jako tako wybraną (metodą eliminacji), ale same nazwiska nic mi nie mówiły (nieco inną metodą eliminacji pozbawiłem się około połowy problemu – mój wybór musiał paść na kobietę, bo facetom nie ufam). Oczywiście to dlatego, że się nie udzielam w „życiu publicznym”. Ale coś czuję, że mało kto to robi. Skąd mamy wiedzieć (nie licząc plakatów wyborczych) kim tak właściwie jest kandydat, co sobą reprezentuje i czy nie ma siana w głowie? Ludzi jest za dużo. Dawniej to miało szansę działać, kiedy „życie publiczne” miało mniejszy zasięg i mniejsze tempo. Gdyby dziś wszyscy tak zaczęli się interesować kandydatami na swoich reprezentantów, to by z tego wynikła mała apokalipsa. Coś jak przypadkowy DDoS spowodowany przez internautów, którzy wszyscy w jednej chwili chcą sie dobić do jednego serwera ;) Szkoda że na tym froncie postęp jest znacznie wolniejszy [jest w ogóle jakiś?] niż postęp demograficzny. Wszystko się rozwija, tylko nie Teoria Ustrojów Politycznych [albo nic o tym nie wiem, co jest bardziej prawdopodobne]. Wpadliśmy w samozachwyt nad demokracją i urządzamy krucjaty w imieniu nowej religii, nie widząc nawet jak bardzo wymaga ona poprawy [nie, nie zaproponuję nic lepszego, jestem na to za głupi].

Inna obserwacja, którą poczyniłem, to średnia wieku w lokalu wyborczym – znacznie powyżej średniej całego społeczeństwa. Może po prostu trafiłem na jakiś taki moment. Ale jeśli nie, to wychodzi na to, że najbardziej zainteresowani wyborami są ci, którzy przez większość życia byli pozbawieni realnego wpływy na władzę i dogłębnie rozumieją znaczenie wyborów. Oni nie są skażeni syndromem Boniemanakogogłosować, dla nich sama możliwość głosowania jest o wiele ważniejsza. To młodzi kręcą nosem i <patos> sami sobie odbierają należne im prawa </patos>. [nie cierpię patosu, ale cóż…]

A tak już zupełnie na marginesie – może KPEiR powinna postarać się o status mniejszości narodowej? Tak przynajmniej zapewnią sobie gwarancję jakiejś reprezentacji w Sejmie ;)

Rzecz jasna mogę po prostu bredzić. Jeśli ktoś chce mnie korygować, to proszę o delikatność ;)