Wiele różnych metafor, przeznaczonych dla laików i nie tylko, wymyślono na zilustrowanie pracy programisty. A to architektura (bzdura; w porównaniu budowa wieżowców to banał, bo dzieje się w zaledwie trzech (w porywach do czterech) wymiarach), a to ogrodnictwo (już lepiej, ale stosują się te same zastrzeżenia), a to jeszcze coś innego…
Wszystko nie tak.
Programowanie jest jak budowa metra w Warszawie.
Pomyślcie tylko o tym. Z grubsza widać dokąd chcemy się dokopać, ale nigdy nie wiadomo gdzie i kiedy wyskoczy jakiś nieznany ciek wodny, który zalewa, rozmywa i powoduje zamknięcie połowy miasta; trzeba uważnie omijać kurzawkę (zdaje się, że to z grubsza jest opanowane); a do tego co rusz odkopuje się jakiś niewybuch. Owszem, cel widać, jest jakiś plan, tylko bez przerwy przeszkadzają czynniki niewiadome i nieprzewidziane…