No i kicha

Rozgrzewa mnie do czerwoności. Porwała moje ciało i dotarła do każdej końcówki nerwowej. Leżę bez tchu na łóżku w jej objęciach… Od gorączki kiszki się skręcają, a ja myślę tylko o jednym – czy dojdę na czas…. do łazienki.

Nie jest fajnie…

„Na skraju jutra”: wrażenia

Muszę powiedzieć, że jestem pozytywnie zaskoczony, aczkolwiek nie spodziewałem się wiele. Spodziewałem się jakiejś taniej, zmachoizowanej kalki „Dnia świstaka” (ten film do końca wszechświata pozostanie archetypem), okazało się zaś, że jest to nawet całkiem pomysłowa kalka „Dnia świstaka” – ale przede wszystkim dobrze zrobiona i trzymająca w napięciu i w odpowiednio dużym stopniu bawiąca się konwencją. Sama koncepcja, co prawda, że istnieje jakiś stwór manipulujący czasem w ten sposób, może się wydawać śmieszna (nie zabawna), ale takie rzeczy przecież od zawsze są w fantastyce naukowej tylko pretekstem do opowiedzenia historii o ludziach w nietypowej sytuacji, a nie samą treścią (patrz: „Looper”).

[Ostatni akapit zdaje się stać w sprzeczności z moją niedawną „recenzją” „Godzilli”, przyznaję to bez bicia! BTW: Skąd ona wiedziała, że straciła ten „dar” jeśli nigdy tego nie sprawdziła? ;)]

Kilka dodatkowych złotych myśli odnośnie wizytacji miłościwie nam panującego Obamy Pierwszego

Cała ta impreza – przyjeżdżające tajne służby, prasa śliniąca się, że ktoś aż tak ważny przyjeżdża, zamykanie części miasta, przemówienia, promieniste uśmiechy największych sojuszników do grobowej deski itepe itede – to przede wszystkim wielka szopka dla owieczek mająca im pokazać, kto tu jest KURWA NAJWAŻNIEJSZY. Beeeeee.

Mieliśmy wiele różnych chlubnych epok w historii ludzkości – epoka kamienia, epoka brązu, epoka żelaza, epoka stosu pod czarownice (ha ha ha), epoka pary, epoka węgla i stali, epoka informacji… Tacy jesteśmy zajebiście mądrzy. Tymczasem wszystko to lipa, ponieważ nadal trwa jedna i jedyna epoka – epoka samców alfa. Mamy Internet a mimo to jeszcze nie wyrośliśmy z walk o dominację w stadzie małp. (Kobiety w polityce? Po cholerę wy się pchacie w to bagno??)

No. Mam nadzieję, że to będzie ostatni wpis na ten temat :)

[Prezydent musi mieć ochronę, żeby jakiś talib go nie ustrzelił, powiadasz? Gdyby nie był taki WAŻNY, to by nikt go nie chciał zabić.]

Wizytacja miłościwie nam panującego Obamy Pierwszego u gubernatora Polski

Więc to tak wyglądają rządy demokratyczne, że gdy przyjeżdża jeden z ludu, pierwszy z równych, ten najrówniejszy ze zwierząt na farmie, to się blokuje uczciwym mieszkańcom stolicy połowę ich miasta a media rozpisują się nad bohaterskimi służbami specjalnymi myszkującymi już kilka dni wcześniej? Ojcowie Założyciele obracają się w grobach tak intensywnie, że gdyby im przyczepić prądnice, mogliby zasilić co najmniej jedną sporą metropolię.

[Kiedyś napisałem, że „obaliliśmy królów, ale nie trony”, i nadal przy tym obstaję.]

„Godzilla” (2014): wrażenia

Wrażenia w trzech literach: meh.

Wrażenia bardziej przychylne: dobry – jak na film katastroficzny (tak przynajmniej twierdzą ci, których interesują takie klimaty ;) ).

Wrażenia bardziej wyczerpująco: zaczyna się nieźle, ale dość szybko zaczyna się wydziwianie i próby „zracjonalizowania” jakoś tego wszystkiego. Za dużo wiadomo – ten się wziął stąd, tamten stamtąd, ten jest dobry, ten jest zły, ten ma taką motywację, tamten ma taką. Nawet supertajna, międzynarodowa organizacja nie jest ani odrobinę ambiwalentna (no dobrze, może trochę jest – na zasadzie dzieci bawiących się zapałkami). Z oryginalnego przesłania (tego z filmu sprzed 60 lat) pozostało tylko tyle, że potwory się „żywią” radioaktywnością (i szczególnie sobie upodobały bomby, chociaż materiału radioaktywnego w takiej jest zaskakująco mało).

Poza tym 1: gęsto zaludnione obszary zajmują ledwie kilka procent powierzchni kontynentów, a jednak potwór, idąc z grubsza na oślep, zawsze trafia w centrum wielkiego miasta. Hm.

Poza tym 2: te bomby! 60 lat temu może tak wyglądały. Skąd oni wyciągnęli to grube, cylindryczne coś, do transportu czego trzeba było całego pociągu? Z muzeum? (Porównać z tym maleństwem, zaledwie 10 lat późniejszym.) O tym „mechanicznym zapalniku” nawet nie będę wspominał…