[To jest wpis z kategorii „ja się nie znam”, proszę nie wytykać życiowej ignorancji.]
Jakiś czas temu dostałem groźny list od spółdzielni, że mam popsuty bezpiecznik różnicoprądowy (grozili, że odetną mi prąd, jeśli nie naprawię – wszystko oczywiście dla mojego dobra, jak wszystko co robi rząd i wszelka władza (ale to na marginesie)). Naprawiłem więc. Panowie elektrycy poinstruowali mię, że mam co miesiąc naciskać przycisk „test”.
Miesiąc minął. Biorę krzesło, wspinam się do „korków”, otwieram puszkę, naciskam… a tu jak nie błyśnie na niebiesko, jak nie fuknie i jak wszystko nie zgaśnie!…
Czy to znaczy, że się udało?